światło mojego życia. - Wtuliła nos w policzek chłopca.

głosno, ¿e zbudziłby umarłego. - Ide, ju¿ ide, Jimmy, malenki. Ju¿ ide... - rozległ sie jakis obcy głos. - Bogu dzieki - mruknał Alex pod nosem. Drzwi otworzyły sie gwałtownie i do pokoju wpadła drobna, młoda kobieta o kreconych, rudych włosach, w okularach na koncu nosa. Spojrzała pogardliwie na Marle, odsuneła ja na bok i bez słowa przejeła inicjatywe. - Ja sie nim zajme - powiedziała wyniosle, jak ktos, kto zna swoja pozycje. - A kim... - Jestem Fiona. Niania. Nie poznaje mnie pani? Nie, Marla oczywiscie jej nie poznała i patrzyła zakłopotana, jak ta obca kobieta o płomiennych włosach, du¿ych zebach i bladej, piegowatej twarzy sprawnie zajmuje sie jej synem. - Przykro mi, tak niewiele pamietam - powiedziała Marla. Ból głowy stawał sie nie do zniesienia. - Słyszałam. Wszyscysmy sie tu zamartwiali - odparła Fiona. Miała lekki angielski akcent. - Ale niech sie pani nie http://www.logopedapoznan.info.pl - Przepraszam. - Lydia rzuciła szmatkę do polerowania, wytarła ręce w fartuch i, szeleszcząc nylonowymi rajstopami, pobiegła do foyer. - Ta rozmowa nie jest skończona - upierała się Shelby, idąc za Lydia jak pies tropiący zbiegłego przestępcę. Kiedy gosposia otworzyła drzwi, Shelby się podłamała. Na środku frontowego ganku stała, zgodnie z obietnicą, Katrina Nedelesky. Zdążyła już przygotować swój firmowy uśmiech i właśnie zdejmowała okulary przeciwsłoneczne. Kiedy zwróciła błękitne oczy na Lydię, gosposi zaparło dech w piersiach, a twarz zrobiła się blada jak kreda. - Espiritu Santo! - Lydia się przeżegnała. - Co się stało? - zapytała Shelby, chociaż zastanawiała się, czy naprawdę chce poznać odpowiedź. Czuła napięcie w powietrzu i dostrzegła strach w oczach Lydii. - Znacie się? - Nie. - Lydia wzięła głęboki, drżący oddech i dotknęła włosów palcami. - Nie. Katrina zmrużyła oczy, przez co jej uśmiech wydawał się jeszcze bardziej nienaturalny. - Nazywam się Katrina Nedelesky - przedstawiła się, wyciągając rękę. - I nie, nie znamy się. - A ja jestem Lydia Vasquez. Myślałam, że przed przyjściem jeszcze pani zadzwoni.

mógł sobie pozwolic na cierpliwosc, podczas gdy Marla czuła, jak ¿ycie umyka jej miedzy palcami, sypie sie jak piasek, a ona nie potrafi zacisnac dłoni, by je zatrzymac. Napiła sie wody. Z trudem poruszała szczeka. Miała wra¿enie, ¿e jej jezyk, dziwny i za du¿y, jest obcym ciałem, wydawało jej sie te¿, ¿e ciagle ma zadrutowane zeby. Od dwóch tygodni wykorzystywała Sprawdź Teraz odwróciła się do niego z twarzą białą jak mercedes starej Etty Parsons. - No, nie gadaj. - Cebule zrobiły się przezroczyste, bekon mocno skwierczał. - Tak. Dzisiaj widziałem ją w mieście, no i proszę bardzo, oczywiście na kogo od razu wpadła? - Zauważył błysk w oczach żony. - Zgadza się. Na Nevadę Smitha we własnej osobie. Ucięli sobie pogawędkę w White Horse. - Kto ci to powiedział? - Lucy. Ale parę osób widziało, jak wchodzą razem, a potem nie wypili nawet łyka i wymknęli się tylnymi drzwiami. Z tego, co słyszałem, Badger Collins wypił oba piwa, zanim Lucy zdążyła je zabrać. - Shep zachichotał cicho, ale Peggy Sue nawet się nie uśmiechnęła, - Cholera. - Znieruchomiała i utkwiła w nim wzrok. Odniósł wrażenie, że te oczy należą do osoby dwukrotnie starszej niż Peggy. - Coś cię dręczy? - Można tak powiedzieć. - Energicznie wzruszyła ramionami. - Co?