znudzonym wyrazem twarzy. Marla nie dziwiła jej sie

Odło¿ywszy słuchawke, zobaczyła Eugenie spogladajaca na nia ze zmarszczonymi brwiami. - Zaprosiłas kogos na jutro? - Tylko rodzine - odparła Marla, ura¿ona wyrazem niezadowolenia na twarzy tesciowej i tonem wy¿szosci w jej głosie. - Cherise i jej me¿a, wielebnego Donalda. - Dobry Bo¿e. - To samo powiedziała Cherise... - rzuciła Marla, wchodzac po schodach. Stojac na drugim podescie, przechyliła sie przez porecz. - Mo¿e te¿ przyjdzie jej brat-dodała. Dziecko przestało płakac. - Montgomery. Cudownie - wycedziła Eugenia przez zacisniete zeby. - To powinno byc interesujace. Amen, pomyslała Marla, idac po schodach. - Marla sie zmieniła. - Nick siedział na przednim siedzeniu jaguara, obok Aleksa, który skrecał własnie w wiodaca do zatoki Market Street. Nad nimi lsniło gołebioszare niebo, blask odbijał sie w mokrych od deszczu chodnikach. - Oczywiscie, ¿e sie zmieniła. Nie widziałes jej od lat. - Nie o to mi chodzi - powiedział Nick, rozgladajac sie z http://www.lekarzewarszawa.com.pl/media/ - Kiedy to się stało? - Mój ojciec przekazał darowiznę zaraz po tym, jak urodziłam dziecko - przyznała. - Nie wiedziałam o tym aż do dzisiejszego popołudnia, kiedy przejrzałam część jego akt. - Zerknęła na dom i zauważyła, że Lydia obserwuje ich przez otwarte okno w kuchni. Po chwili uświadomiła sobie, że w pobliżu jest także Pablo, porządkujący rabaty na drugim końcu altany, która zasłaniała basen. Czy Lydia przyglądała się Shelby i Nevadzie, czy też starała się nie spuszczać z oka swojego szwagra? - Jak duża była ta darowizna? - Nie wiem. Właśnie odnalazłam list z podziękowaniami od zarządu i administratora szpitala. Jeszcze nie miałam okazji, żeby z ojcem o tym porozmawiać. Nevada rozwierał i zaciskał pięść. - Myślisz, że to była łapówka dla szpitala za zatuszowanie sprawy? - Tak. - To była prawda, chociaż na samą myśl o niej robiło jej się niedobrze. - A niech to. - Niecierpliwie przeczesał włosy palcami. - Dlaczego twój ojciec tak bardzo się sprzeciwiał, żebyś

W kacie biurka, pod właczonym monitorem, cicho mruczał komputer. Marla nie wiedziała, czy ma dosc czasu, ¿eby przejrzec pliki. Postanowiła, ¿e zrobi to pózniej, kiedy bedzie pewna, ¿e nikt jej nie nakryje. Ale zaraz potrzasneła głowa. - Nie wpadaj w paranoje - powiedziała do siebie - bo skonczysz w psychiatryku. Sprawdź płaszcz przeciwdeszczowy. - Ale Lars rozgrzał ju¿ samochód i... - Powiedziałem, ja sie tym zajme - powtórzył Nick tonem nie znoszacym sprzeciwu. Narzucił zniszczona skórzana kurtke, pomógł Marli wło¿yc długi płaszcz, a nastepnie trzymajac ja silna reka pod łokiec, wyprowadził za drzwi. 229 Weszli na podjazd, gdzie stał jego stary, zniszczony dodge, z którego prawdopodobnie wyciekał olej, benzyna i Bóg wie co jeszcze. - O co ci własciwie chodzi? - spytała Marla. - Dlaczego trzymasz sie z daleka od rodziny? Nick usmiechnał sie krzywo.