lecz dał jej jednoznaczny rozkaz. No i widziała już przedtem, jak potrafił radzić sobie z

Spojrzał na Aleca, kiedy rzucał ją na stół. Tallant zaklął, skontrował waletem pikowym. Alec ostrożnie wyciągnął waleta karo. Odsunął go od siebie. Kurkow zaklął po rosyjsku i zakończył dziesiątką trefl. Drax powitał zwycięstwo barbarzyńskim wrzaskiem. Obydwaj z Alekiem zerwali się na nogi i padli sobie w objęcia. Widzowie natychmiast ocknęli się i ponieśli zwycięzców na ramionach. Wszędzie strzelały korki od szampana. Gromkie okrzyki radości zbudziły regenta, który nadbiegł, plącząc się w atłasowym szlafroku, żeby im pogratulować. Najwspanialszy jednak okazał się moment, na który Alec tak długo czekał - kiedy wreszcie w jego ręce znalazł się akt własności Talbot Old Hall. Czekał za stołem, aż Kurkow podpisze dokument. A więc dokonał tego! Nie mógł się doczekać, kiedy wręczy go Becky. Drax odchrząknął, zauważywszy milczenie Aleca. Podał Kurkowowi rękę z idealną elegancją, jakby nigdy nie rywalizowali o uczucia Parthenii. - Doskonale pan grał, wasza wysokość. Potem trącił łokciem Aleca, pomagając mu w ten sposób przezwyciężyć oszołomienie. Przypominał mu tym, że Kurkow wciąż jeszcze nie powinien się zorientować, że chodziło o coś więcej niż turniej wista. Wszystko musiało wydawać się absolutnie normalne jeszcze przez jakiś czas. Doprawdy nie mogli liczyć na to, że West - land czeka już w porcie z policją, http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl/media/ - Tak jest, monsieur Blaque. James skłonił się lekko. Pochlebiało mu, że szef obdarza go zaufaniem. Wziął do ręki arkusz kremowego papieru i szybko przeczytał kilka odręcznie napisanych zdań. Na ułamek sekundy w jego oczach pojawił się wyraz zaskoczenia. - Życzy pan sobie, żeby zamówienie zostało zrealizowane u nas, czy u kogoś z zewnątrz? - Zdecydowanie u nas. Wolę nie wychodzić z tym poza własne podwórko, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Lady Isabell musi otrzymać przesyłkę nie wcześniej niż w czwartek. - Rozumiem. Powiem szczerze, że sporo ryzykuje, wnosząc to pałacu taką... gorącą paczkę. - Nasza angielska przyjaciółka cieszy się moim bezgranicznym zaufaniem - powiedział z nikłym uśmiechem. Przypomniał sobie, jak wyglądała tego ranka. Uprzejma, schludna, kulturalna. Lubił, kiedy jego plany spoczywały w delikatnych rękach. - Nie sądzisz, James, że lady Isabell ma dużą klasę? - O tak, monsieur. To zawsze widać, nawet jeśli osoba wygląda niepozornie. - Właśnie. - Blaque z przyjemnością upił łyk herbaty. - Jestem pewien, że wykona zadanie w doskonałym stylu. Muszę ci powiedzieć, James, że podziwiam Brytyjczyków. Uwielbiają tradycję, są tacy wytrzymali. Nie tak namiętni jak Francuzi, za to bardzo pragmatyczni. Mniejsza o to - stwierdził innym tonem. - Dopilnuj, żeby paczka została wysłana z adresu, który podałem. Nie chcę, żeby przechodziła przez moje ręce. - Oczywiście. - Właśnie przygotowuję plan naszej podróży. Wypłyniemy pod koniec przyszłego tygodnia. Spotkam się z lady Isabell jeszcze raz. Potem zakończysz tę sprawę. - Jak pan sobie życzy, monsieur. - Swoją drogą czy posłałeś wieniec na pogrzeb Bouffe'a? - Tak, monsieur. Róże, zgodnie z pańskim życzeniem.

Parthenia była lodową dziewicą, to Eva Campion - wulkanem. Najatrakcyjniejszą kobietą, z jaką miał dotąd do czynienia. I najbardziej wyuzdaną. Z początku pragnął, żeby go jedynie zabawiła, odrywając jego myśli od zbiegłej kuzynki i przykrego faktu, że już od kilku tygodni nie nadchodziły do niego żadne wieści od konspiratorów w Rosji. Teraz ujrzał w niej również sojusznika. Ta chytra ladacznica go rozumiała. Nie mógł tego powiedzieć większości ludzi, w tym Parthenii i jego czternastu rosyjskim konkubinom. Sprawdź Oni... mnie kochają. Uśmiechnęła się do niego, choć wargi jej drżały. - A widzisz? Przecież starasz się wszystko robić najlepiej, jak możesz. Dlaczego więc wciąż karzesz siebie samego? Nie odpowiedział. - Pamiętasz, jak tamtej nocy groziłam, że rozwalę ci głowę gasidłem do świec? Myślałeś wtedy, że jestem ulicznicą. Uśmiechnął się słabo i nieznacznie kiwnął głową. - A gdybym nią naprawdę była? Przypomnij sobie, jak mnie wtedy serdecznie potraktowałeś, ile współczucia mi okazałeś, z jaką szlachetnością i delikatnością się do mnie odnosiłeś, chociaż miałeś mnie za dziewczynę lekkich obyczajów. Poczęstowałeś mnie wystawnym obiadem i przyjąłeś pod swój dach, mimo że nie musiałeś tego robić. Twoi przyjaciele na pewno nie zdobyliby się na coś podobnego. Dlaczego aż tyle względów