Wróciła do samochodu i usiadła za kierownicą. Była wściekła na siebie, na Barbarę i na to, czego ta kobieta dopuściła się wobec niej. – Gdybym tylko miała jakiś dowód, zaciągnęłabym ją za włosy na posterunek policji! – powiedziała głośno. – No, no – uśmiechnął się Sebastian, otwierając drzwi od strony pasażera. – Podoba mi się twoja bojowość, Lucy. – To nie było do ciebie. – Podsłuchiwanie jest bardzo niedocenianą sztuką – stwierdził Sebastian spokojnie, wsuwając się na fotel. – Słyszałeś moją rozmowę z Barbarą? – Mhm. Było wesolutko. Damska wersja konkursu plucia na odległość. – Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło – przyznała Lucy, zbyt ostro wycofując samochód. – Może sobie pracować po dwadzieścia cztery godziny na dobę i uważać mnie za tłumoka, jest mi wszystko jedno. Naprawdę mnie to nie obchodzi. – Zmusiła cię, żebyś zaczęła oceniać siebie według jej standardów, http://www.kosmetyki-naturalne.biz.pl Ścieżka wzdłuż strumienia nic się nie zmieniła od czasów, gdy Sebastian był chłopcem. Lubił ten szlak. Gdy odwiedzał Daisy, zawsze wybierał się nad wodospad. Babcia nigdy się do niego nie przyłączyła. Dla niej to miejsce symbolizowało tragedię, niebezpieczeństwo i utratę, a nie piękno i przygodę. Przypomniał sobie, jak odwiedził ją kiedyś, gdy Daisy była już stara i nie dałaby rady dotrzeć do wodospadu. – Czasami myślę, że powinnam była tam pójść zaraz po śmierci Joshui – powiedziała. – Ale za długo czekałam. Sześćdziesiąt lat. – Miałaś dobre życie, babciu – stwierdził wtedy Sebastian. – To prawda. Nigdy jednak nie wyszła powtórnie za mąż.
- Sądziłem, że lepiej się poznajemy. - Wystarczy mi tego poznawania jak na jeden dzień. - W takim razie jedźmy do domu. Victorię raptem ogarnęły wątpliwości. Może jednak powinna dłużej zostać na przyjęciu. To jednak niewiele zmieni, skoro jej rzeczy już wysłano do Grafton House. Sprawdź Sidney wzięła głęboki oddech. – Lucy, to jeszcze nie wszystko. Jack pokazał mi zabezpieczoną stronę internetową. Ten cały Mowery umieścił tam zdjęcia twoje i dzieci. Bardzo niedawne zdjęcia, może nawet z ubiegłego tygodnia. – Jezu – szepnęła Lucy. – Jack był przerażony. Zrozumiał to jako zawoalowaną groźbę, że jeśli nie będzie współpracował i wypełniał wszelkich poleceń, ten facet dobierze się do ciebie i wnuków. Lucy zakręciła kran. – Sidney, przecież łatwiej mu będzie dotrzeć do mnie właśnie wtedy, gdy Jack będzie z nim współpracował! – Wiem. Ale muszę ci powiedzieć, że gdy zobaczyłam te