– Mówiłam już, że gdybyś mi pomagał, mielibyśmy więcej czasu.

Więc jednak Julianna! Tylko co to może znaczyć? Kate przytrzymała drzwi i wpuściła Richarda. Wniósł fotelik do domu i postawił na podłodze w kuchni. Zignorował jednak piski dziecka i sięgnął po butelkę wina. – Napijesz się? – spytał. – Nie, dziękuję. – Kate rozpięła małej pasy i wzięła ją na ręce. – Mógłbyś mi zrobić mrożonej herbaty? – Jasne. – Wlał sobie wina i prychnął, udając rozbawienie. – Wścibski Joe. Mógłby znaleźć sobie coś lepszego do roboty niż szpiegowanie sąsiadów. – Wcale was nie szpiegował. Był na spacerze z Beauregardem. – A potem od razu pobiegł do ciebie z raportem. No powiedz, jak to inaczej nazwać? Kate sięgnęła do torby po gumową zabawkę dla ząbkującej Emmy. – Wspomniał o tym tylko dlatego, że parę tygodni temu pytałam go o dziewczynę na huśtawce. Richard ściągnął brwi, jakby usiłując sobie przypomnieć, o czym mówi, a następnie skinął głową. – Ach, o to ci chodzi. Ale co to ma wspólnego z Julianną? – Joe powiedział mi, że to właśnie ją widział wtedy na huśtawce http://www.kardiologkielce.info.pl nim, jeśli znajdę dowód? – A jak niby chcesz go zdobyć? – Mam notatnik Powersa. Jest tam wszystko: daty, nazwiska, pewnie też adresy. – Pewnie? Więc jest zaszyfrowany – Morris bardziej stwierdził, niż spytał. – Jasne, inaczej odwiedziłbym cię w miejscu pracy. – I chcesz złamać szyfr? Z tą swoją przyjaciółką? – Właśnie. Oczy Toma zwęziły się w dwie szparki. – Lepiej daj mi ten notes, Luke. Mam ludzi, którzy specjalizują się w takich sprawach . – Nic z tego. Dostaniesz go, kiedy Powers na

– Czy nie wystarczy, że wszyscy byli kochankami matki Julianny? Przecież dwóch z nich nie żyje, a Powers ściga jej córkę! Mamy go dostarczyć w paczce ze wstążką?! – Właśnie o to im chodzi. Chcą go mieć ze wszystkimi dowodami. Na razie mamy tylko nasze domysły i podejrzenia. – Luke zagryzł wargi. – Ale gdyby udało się udowodnić, że wiemy, co naprawdę stało się z Sprawdź matce, która pchała ją do brania udziału w reklamach telewizyjnych, gdy była jeszcze dzieckiem. Nienawidziła tego. Gdy trochę podrosła, sama wybierała, w czym chce uczestniczyć. Oczywiście, było w tym trochę hipokryzji, ale Laurze zależało na studiach, a na to, oprócz stypendiów, potrzebowała pieniędzy z nagród. Patrzyła na witryny sklepów, na lśniące szyby, na urocze werandy, ławki z bielonego drewna ustawione to tu, to tam, na turystów i wyspiarzy kręcących się po mieście i robiących zakupy. Dwóch starszych mężczyzn siedziało w pobliżu pomostu, opowiadało sobie historyjki i rzeźbiło w drewnie. Sądząc po strużynach leżących u ich stóp, był to codzienny rytuał. Uśmiechnęła się i przed oczami stanął jej dziadek. Lubił kołysać się