odpowiedzi na kilka pytan. Tak szybko, jak to mo¿liwe. A

rączkami. - W porządku - powiedział Shep. Widział, że jej nie przekona. Zwrócił się do tłumu i podniósł ręce, żeby przyciągnąć jego uwagę. - Możecie teraz pójść do domów. Wszystko jest w porządku. Nie chciał czekać, aż tłum się rozejdzie, tylko zaprowadził Viancę do swojego wozu i pomógł jej wsiąść. Przypięła siebie pasem, a potem usadowionego pośrodku malca i wtedy Shepa dopadły wyrzuty sumienia. Powinien pojechać do domu, do swojej rodziny. Peggy Sue na pewno była zmęczona po całym dniu uganiania się za Donnym i Candice. Kiedy była w ciąży, zawsze narzekała i czuła się zmęczona, a teraz, nosząc w brzuchu piąte dziecko, musiała się bardziej opiekować starszymi, Timmym i Robbym, którzy stawali się dla niej coraz większym utrapieniem. Timmy już wpadł w tarapaty; Shep przyłapał go parę razy na paleniu marihuany z przyjaciółmi. Inna sprawa, że nie powiedział o tym Peggy Sue. A Robby? - Robby kolegował się z tymi cholernymi dzieciakami Dauberów. Shep uważał, że z Robbym zawsze coś było nie w porządku, właściwie już od dnia narodzin. To tak jakby w sześciopaku brakowało dwóch piw. A może trzech. Oczywiście Shep nikomu się nie przyznał, co myśli. Candice była słodka, ale Shep zdążył już się zorientować, że strasznie rządzi swoim młodszym braciszkiem Donnym, okropnym, zasmarkanym, rozlazłym marudą. A teraz następne dziecko w drodze. Cholera. Na razie jednak Shep nie był w stanie myśleć o swoich latoroślach. Wręcz tego nie chciał. Wnętrze wozu wypełnił zapach perfum Vianki. Spojrzał na nią ukradkiem, zobaczył łzę cieknącą po jej policzku i bardzo żałował, że nie może jej zlizać. - Co się stało? - zapytał, wrzucając kolejny bieg. Mijali kilku sąsiadów, którzy powoli wracali do swoich domów. - Madre. Ona... połknęła za dużo pastylek. - Pastylek? http://www.juiceflow.pl/media/ - Kochanie, prosze, obudz sie. Brakuje mi ciebie, a dzieci... – Głos załamał sie nagle, jakby zduszony przez zbyt silne emocje. Dzieci? Nie! Niemo¿liwe, ¿eby miała dzieci i nie wiedziała o tym, prawda? Dzieci to cos, o czym ka¿da kobieta, nawet półprzytomna, le¿aca w szpitalu, zawsze pamieta. Z cała pewnoscia kobieca intuicja, to pierwotne zwierze drzemiace w głebi niej, czułaby, ¿e jest matka. Ona jednak, uwieziona w ciemnosci i bezwładzie, nie czuła nic. Gdyby mogła choc otworzyc oczy... ale przytulne ciepło nieswiadomosci było takie kuszace... wkrótce wszystko sobie przypomni, na pewno... To tylko kwestia czasu...

Carmen stała w drzwiach. - Pani Cahill powiedziała, ¿e zje kolacje razem ze wszystkimi. - Naprawde? - Eugenia uniosła jedna brew ponad górna oprawke okularów. - Na pewno ju¿ mo¿esz? Doktor Robertson mówił, ¿ebys jak najwiecej odpoczywała. Sprawdź To wytraciło ja z równowagi, ale nie na długo. Cherise myslała szybko i zawsze spadała na cztery łapy. - Tak, mo¿emy tylko dziekowac Jezusowi, ¿e prze¿yła. Amen. - Jej przyjaciółka miała mniej szczescia - ciagneła. - Znałes Pam? Spotkaliscie sie kiedys? - Nie. - Aha. - Pełne dezaprobaty prychniecie dało Nickowi do myslenia. Ciekawe, kim była pasa¿erka Marli. Ale wiele pytan zwiazanych ze szwagierka pozostawało bez odpowiedzi. - Słuchaj, Nick. Dzwonie do ciebie, bo jestesmy rodzina i pomyslałam, ¿e mo¿e zrozumiesz. Byliscie kiedys dosc blisko ze soba, ty i Marla, i wiesz, ¿e ja zawsze sie z nia przyjazniłam.