CONNER: Więc jak się dostałeś do środka?

odwrócił do okna. Twarz wykrzywiło mu przerażenie. Podprokurator poruszył konwulsyjnie dolną szczęką, jakby chciał krzyknąć, ale w tej samej chwili oczy uciekły mu w głąb i nieprzytomny padł głową na poduszkę. Ach, jak niedobrze! Polina Andriejewna aż krzyknęła ze złości. No, oczywiście: ujrzawszy w oknie czarną sylwetkę z opuszczonym na twarz kapturem, nieszczęsny chory wyobraził sobie, że znowu odwiedził go Wasilisk. Trzeba było, nie zważając na ryzyko, wyprowadzić Matwieja Bencjonowicza z błędu. Już się nie kryjąc, pani Polina przycisnęła twarz do szyby, przekonała się, że fizyka w sypialni nie ma, i zaczęła działać. Okno było oczywiście zamknięte na zasuwkę, ale nauczycielce gimnastyki wystarczył uchylony lufcik. Zrzuciła na ziemię płaszcz, który krępował jej ruchy, i dokazując cudów zwinności, razdwa przedostała się przez wąski otwór. Oparła się palcami o parapet, zrobiła wspaniałe salto w powietrzu (spódnica wydęła się przy tym w nie całkiem przyzwoity dzwon, ale świadków przecież nie było) i zręcznie wylądowała na podłodze. Szumu narobiła tyle co nic. Zaczekała, czy na korytarzu nie rozlegną się kroki – ale nie, wszystko było w porządku. Fizyk zapewne pogrążył się z kretesem w swoich dziwacznych doświadczeniach. Przysunęła do posłania krzesło, ostrożnie pogładziła leżącego po zapadłych policzkach, po żółtym czole, po zamkniętych w grymasie cierpienia powiekach. Zmoczyła chusteczkę w stojącej na nocnym stoliku szklance z wodą, natarła choremu skronie i wtedy rzęsy http://www.izolacja-dachu.info.pl/media/ bubel. Innym razem podmienili koła w samochodzie, żeby sprawdzić, czy Abe zauważy. Zauważył. Ale współpracowali z nim. Podczas śledztwa Sanders zachowywał się jak człowiek opętany. Był pełen pasji, żaru i gniewu. Furii na niesprawiedliwości tego świata i na zasranych łobuzów o ptasich móżdżkach, którzy odbierają życie dobrym, uczciwym, ciężko pracującym ludziom. Może inni detektywi nie doceniali wartości porządnego zszywacza, ale każdy z nich wiedział, co to gniew. Był to wspólny mianownik, który ich łączył. Abe starannie zapakował kanapką: przesunął ją na sam środek trójkątnej serwetki, złożył rogi i mocno zawinął. Zwilżoną chusteczką wytarł kroplę musztardy z blatu biurka. Na koniec wszystko wyrzucił. Sprawa Hathawaya bolała go. Nie żeby wina leżała po stronie sędziego. Nakaz rewizji wypisany był zbyt ogólnikowo, więc policjanci próbowali improwizować. A to już się w

Boże, rana od kuli. A więc naprawdę strzelano. Wszystko to działo się naprawdę. Ktoś otworzył ogień w szkole w Bakersville. Sandy zrobiło się niedobrze. Nagle ujrzała wicedyrektorkę, Mary Johnson. Chwyciła ją za rękę. – Mary, Mary, co się stało? Co z dziećmi? Widziałaś Becky i Danny’ego? Mary wyglądała na wstrząśniętą. Jej zazwyczaj starannie ułożone włosy były teraz Sprawdź opuszczone aż na twarz i zszyte bokami, na znak pełnego odcięcia od marności świata. Dla oczu w tym spiczastym kołpaku wycinano dwie dziurki. Jeśli pątnicy, modlący się na kananejskim brzegu, dostrzegali na wysepce któregoś ze świętych starców (zdarzało się to bardzo rzadko i uchodziło za szczególnie szczęśliwy traf), to mieli przed sobą coś w rodzaju czarnego wora, wolno poruszającego się pośród omszałych głazów – jakby to wcale nie był człowiek, lecz bezcielesny cień. A teraz, kiedy opowiedzieliśmy i o Nowym Araracie, i o pustelni, i o świętym Wasilisku, czas wrócić do archiwum sądowego, gdzie władyka Mitrofaniusz już zaczął przesłuchiwać nowoararackiego czerńca Antipę. * * * – Że z pustelnią coś jest nie w porządku, nasi dawno już mówią. – Tak zaczął swoją niewiarygodną opowieść brat Antipa, uspokoiwszy się nieco pod wpływem otrzymanych policzków i herbaty. – W samo Przemienienie, tuż przed nocą, wyszedł Agapiusz, nowicjusz,