– Nie – szepnął z niedowierzaniem. Boże, nie! Wbrew głosom sprzeciwu, założył piankę

Myszki Miki trafiły do właściwej bramki. – Odbierze cię policjantka, Sherry Petrocelli – ciągnął Bentz. – Znajoma Hayesa. Zabierze cię do Parker Center, tam mieści się wydział zabójstw. – Wiem. – Świetnie. I tam się spotkamy. Hayes dał Petrocelli twój telefon. Zadzwoni. – Chyba właśnie teraz odparła. – Dobrze. Do zobaczenia. Wkrótce. – Już nie mogę się doczekać. Kocham cię. – A ja to co? I znowu przeklęte łzy pod powiekami. Zduszone emocjami gardło utrudniało mówienie: – Może wreszcie to się skończy. Chwila ciszy w słuchawce. – Nie wiem, czy to się kiedykolwiek skończy. – Rozłączył się. – Rick... – Za późno. Stała pośrodku lotniska z komórką w garści i czuła się jak idiotka. I znowu chciało jej się płakać. Tak nie może być, niech szlag trafi emocje i hormony. W takim stanie nie może normalnie funkcjonować. Jest dorosłą kobietą, wkrótce zostanie matką. Zacisnęła usta i ruszyła dalej. Po raz pierwszy, odkąd stanęła w Kalifornii, poczuła przypływ determinacji – przetrwa to. Powtarzała sobie, że zmierzy się z każdym wyzwaniem, nieważne, co to będzie. – Proszę bardzo – szepnęła. Schowała telefon do kieszeni, włożyła okulary http://www.infekcjeintymne.edu.pl/media/ – Tak, ale nawet nie wyjąłem pistoletu z kabury. Wiedziała, że do niej nie strzelę. – A skąd? Dobre pytanie. – Bo mnie zna. Wie o mnie rzeczy, które wiedziała tylko Jennifer. – Robiło mu się niedobrze, gdy mówił: – Wygląda na to, że ilekroć dowiedziałem się o Jennifer czegoś nowego od jednej z jej przyjaciółek, ta przyjaciółka traciła życie. Prawie tak, jakby... Zdaję sobie sprawę z tego, jak szaleńczo to brzmi, ale wygląda to tak, jakby spełniła swoje zadanie i była już niepotrzebna. – Spojrzał na Hayesa i potrząsnął głową. – To dziwne. Zawsze wyprzedza mnie o krok. Wie, co zrobię, zanim sam do tego dojdę. Cholerny świat, Hayes, ona wiedziała, że będę na lotnisku. – Ledwie wypowiedział te słowa, pojawiło się nowe zmartwienie. – O Boże – szepnął. – O1ivia. – Co? Myślami wybiegał już w przyszłość, adrenalina i strach dodawały mu sił. Skoro Jennifer

– Że pakuje się w kłopoty. On, czyli ty, jak się domyślam, bo mówiła o tobie per RJ. I powiedziała, że doszło do kolejnego morderstwa. Myślałam, że chodzi o Shanę. – Raczej nie. Pewnie chciała się pochwalić zabiciem Lorraine. Cholera, nie rozumiem, o co jej chodzi. – Ani nikt inny, ale zrozumiesz. Kiedy chwytasz trop, nie odpuszczasz. – O której zadzwoniła? Sprawdź opakowaniu. Różowa kreseczka nadal oznajmiała to samo, głosiła wszem wobec, że O1ivia Bentz jest w ciąży. Rozdział 3 Pomóż mi. – Głos Jennifer był równie wyraźny jak wtedy, gdy po raz ostatni widział ją żywą. – Rick... pomóż mi. – Leżała w samochodzie, zakrwawiona, połamana, nieruchoma. A jednak ją słyszał, i to dwukrotnie. – Nic ci nie będzie – powiedział. Starał się do niej podejść, ale nogi miał jak z ołowiu, poruszał się, jakby brodził w ruchomych piaskach. Im bardziej się starał, tym większy dystans ich dzielił. Jej twarz na jego oczach rozpadała się na kawałki. Nagle uniosła powieki. – To twoja wina – powiedziała, gdy z jej twarzy odpadały piaty skóry, zostawiając czaszkę i oskarżycielskie oczy. – Twoja wina. – Nie!