Pożądanie rozpalało jej mózg, dudniło w jej uszach.

Przypomniała sobie sylwetke w oknie. - Ale ci sie nie udało - rzuciła. Postanowiła, ¿e nie da sie zastraszyc. - Wkrótce to naprawie. - Zwrócił sie do Jamesa: - Zamknij sie! Zamknij sie, kurwa! - To tylko dziecko! - Nie, to nie tylko dziecko. To pieprzony wnuk Conrada Amhursta -syknał. Winda zatrzymała sie na poziomie parkingu. Kylie rozpaczliwie starała sie wymyslic jakis sposób, by uciec z rak tego szalenca. Monty wypchnał ja z windy na parking. Poczuła silny zapach spalin i smaru. - No, dalej - powiedział i pchnał ja w strone betonowych schodków prowadzacych na ulice. Niebo było ciemne, jak w nocy, wiał silny, porywisty wiatr. Kylie myslała o Marli i Aleksie, Eugenii, Philu Robertsonie, Cherise i Donaldzie Favier. Kto jeszcze był zamieszany w ten straszny spisek? Ilu ludzi zgineło przez pieniadze Conrada Amhursta? Pam Delacroix. Charles Biggs. A teraz Nick. Drogi Nick. http://www.infekcjeintymne.edu.pl nutke zazdrosci. Marla zaczeła sie zastanawiac, jakiego rodzaju przyjazn łaczyła ja z ta kobieta. I jakiego rodzaju kobieta była sama. Joanna nie mówi tego wprost, ale wyraznie daje jej do zrozumienia, ¿e z upodobaniem pławiła sie w meskiej adoracji, a nawet, byc mo¿e, sama jej szukała. Na te mysl zrobiło jej sie nagle niedobrze. - Przykro mi z powodu Pam - powiedziała Joanna, siegajac po truskawke. - Wiem, ¿e była twoja przyjaciółka. - Twoja te¿, prawda? - Moja? Nigdy nie miałam okazji jej poznac. - Przecie¿ nale¿ała do klubu.

Alex tracił panowanie. Gestem przypominajacym Nicka, zało¿ył rece na piersi. Jego oczy płoneły wsciekłoscia. Marla czuła, ¿e ma ochote nia potrzasnac. - Na litosc boska, Marla, choc raz w ¿yciu pomysl o innych, dobrze? To trudny okres dla nas wszystkich. Nie widac ¿adnej poprawy. Ciagle mam problemy w interesach. Sprawdź mocno scisnac. - Słuchaj, jesli tak bardzo ci zale¿y, ¿eby Marla zgineła, zrób to sam - warknał, wiedzac bardzo dobrze, ¿e ten gnojek po prostu boi sie splamic krwia swoje białe jak lilijki rece. Tchórz ostatniego rzedu. - Mamy umowe. - Wiem. - Uspokoił sie troche. Katem oka obserwował grupke nastolatków z trudnoscia utrzymujacych na smyczy du¿ego psa, który najwyrazniej miał zamiar rzucic sie pod nadje¿d¿ajace samochody. - Zajme sie tym. - Nie. Nie teraz. To zbyt ryzykowne. Ona zaczyna odzyskiwac pamiec. I bedziemy miec coraz mniej okazji. Wkrótce wszyscy zaczna cos podejrzewac, łacznie z policja.