- Ale innym powiem, że to było twoje dziecko. Wiele osób wiedziało, że Gino uważał, że się we mnie kochasz.

O'Donnell. Szukał Parker. - ...była bez samochodu. Nie poczekała na dzieci ani na gofry! - wyrzucił z siebie. Shey nie miała zielonego pojęcia, czemu te gofry były dla niego takie ważne, ale nie zamierzała zdradzać, gdzie jest Parker. W razie czego Parker sama znajdzie Jace'a. Jednak w jego głosie było coś, co ją tknęło. On wcale nie martwił się, że znikła mu z oczu klientka! Jace chyba zaangażował się uczuciowo. Parker i prywatny detektyw? Cóż, może to ma większy sens niż Parker i książę. Ale dla Jace'a najwyraźniej fakt, że Parker jest księżniczką, był bardzo trudny do przełknięcia. Shey rozumiała go. Zapewne martwił się, że nie ma niczego, co mógłby zaoferować ukochanej. Zupełnie nie pojmował, że Parker nie zależało na diademach i brylantach. Nie wzdychała za księciem, który przybędzie na białym koniu i zawiezie ją do pałacu na szklanej górze. Parker pragnęła jedynie miłości. Marzyła, by ktoś pokochał ją dla niej samej. http://www.hffgdynia.pl podrapana, a na moim ręczniku są ślady krwi i to pewnie jej krwi. Ze schodów dobiegł go jakiś dźwięk. - Izabelo? - zawołała cicho Flic. - Idę! - Izabela spojrzała na niego. - Muszę iść na górę. - Jasne, jesteś im potrzebna. - Z Mickiem też muszę pogadać. Wyjeżdża dzisiaj, pamiętasz? Rzeczywiście, Matthew coś sobie przypominał - o jakichś występach w Irlandii. - Spodziewam się, że będzie chciał to odwołać. Przecież cię nie zostawi z... podejrzanym... - Odwrócił się nagle i przytrzymał krawędzi zlewu. - Co ci jest? - spytała. - Nic. Absolutnie nic. Idź do dziewczynek.

West Finchley. Gdyby nie to świdrujące spojrzenie Johna. Chociaż może to także sobie wyobraziła. Wróciła Chloe, zobaczyła, że Sylwia śpi, więc po cichu podała Flic colę i usiadła po przeciwnej stronie łóżka. Druga pacjentka nie obudziła się jeszcze. Sprawdź - Spokojnie, skarbie. 347 - Jedzie straż! - Kat wyszarpnęła się i podbiegła do Matthew. - W porządku? - Ja tak, ale trzeba zająć się Chloe. - Ostrożnie opuścił dziewczynkę na ziemię. Oprzytomniała, jednak była zszokowana i kaszel nie pozwalał jej mówić. Kat chwyciła ją, bo Chloe omal nie zemdlała, a potem para z sąsiedniego domu, chyba Baileyowie, ruszyła im na pomoc. - Bardzo źle? - spytał mężczyzna, podczas gdy jego żona odprowadziła Chloe na bok. - Niestety. - Matthew zsunął szmatę i wdychał łapczywie powietrze. - Wracam po tamte.