zebrała się niewielka grupa ludzi. Młodszy z nich, z szopą piaskowych włosów, agent specjalny Randy Jackson, reprezentował Wydział Służb Technicznych i był szefem grupy zajmującej się podsłuchem. Z Narodowego Centrum Analizy Brutalnych Przestępstw przybyła agentka specjalna Glen- 66 da Rodman, starsza kobieta ze skłonnością do poważnych, szarych garniturów, oraz agent specjalny Albert Montgomery, którego nabiegłe krwią oczy i twarz przypominająca pysk psa gończego sprawiały, że Quincy już czuł się nieswojo. Montgomery albo przyleciał nocnym rejsem, albo dużo pił. Może jedno i drugie. Ale Quincy też nie wyglądał lepiej i chyba nie miał prawa osądzać innych. - Kto ma dostęp do twojego prywatnego numeru telefonu? - spytał Everett, a agentka Rodman wyprostowała się i przygotowała długopis i papier. - Moja rodzina - odparł natychmiast Quincy. - Paru profesjonalistów, w tej liczbie koledzy agenci i policjanci. Trochę znajomych. W notatkach znajduje się szczegółowy spis tych osób. Mam ten numer od pięciu lat i sam się zdziwiłem, że zna go tak dużo osób. - Pracowałeś przy dwustu dziewięćdziesięciu sześciu sprawach - odezwała się Rodman. Quincy skinął. Szczerze mówiąc, dziwił się, że liczba ta nie była większa. http://www.grzejnikidekoracyjne.edu.pl Gdyby tylko mogła zamknąć oczy... Szosa pędziła prosto na nią. Szarpnęło. Pasy. Powinna zapiąć pasy. Sięgnęła i chwyciła za klamrę. Pociągnęła. Pas wyciągnął się luźno. Racja. Popsuty. Trzeba go naprawić. Któregoś dnia. Dzisiaj. Gwiazdy po kolei znikały, niebo zaczęło jaśnieć. Niedługo wzejdzie słońce. Teraz potrzebowała tylko, żeby mała dziewczynka zaśpiewała: „Jutro, jutro, zawsze jest jutro..." - Zwolnij - powtórzył. - Przed nami ostry zakręt. Popatrzyła na niego odrętwiała. Miał w oczach dziwny błysk. Podniecenie. Nie rozumiała. - Kocham cię - usłyszała swoje własne słowa. - Wiem - odparł. Wyciągnął rękę, oparł dłoń o kierownicę. - Słodka Mandy, sexy Mandy. Nigdy o mnie nie zapomnisz.
154 Już niedługo. Wiatr jeszcze się wzmógł. Drzewa pochylały się w gwałtownych podmuchach. Musiał zwolnić, ale nie zjechał z szosy. Była dwudziesta druga trzydzieści. Córka go potrzebowała. Już niedługo. Sprawdź jego tonu. – Pocisk kaliber 22 pokonał drogę od czoła ofiary do podstawy czaszki. Innymi słowy, drobny trzynastolatek nie miał szans oddać takiego strzału do stojącej wysokiej kobiety. Na twarzy Sandersa malowało się zdumienie, które po chwili zmieniło się w zadumę. Rainie była pewna, że detektyw jeszcze raz analizuje w myślach wszystkie fakty. Czy Danny mógł w jakiś sposób mierzyć od góry? A jeśli stanął na czymś? Ale na czym i dlaczego? Potrafiła odgadnąć tok myśli Sandersa, bo to samo przeżywała o siódmej rano, kiedy pani patolog i jej asystent udowodnili, nie pozostawiając cienia wątpliwości, że podobny tor pocisku byłby możliwy tylko wtedy, gdyby strzelała osoba przynajmniej tego samego wzrostu co Melissa Avalon. – Cholera – odezwał się wreszcie detektyw stanowy. – No właśnie. Więc teraz nasza tajemnicza łuska jest trochę ważniejsza, niż sądziłeś. Mamy też pocisk kaliber 22 bez bruzd po strzale. Słowem, dowody już nie pasują nam do