- Owszem, mam ją! Do licha, Alec, czy nie rozumiesz, że nie chcę żyć bez ciebie?!

włosach. - Lepiej jeszcze nie kończ - uprzedził ją miękkim jak welwet szeptem. Nie zrozumiała, co to miało znaczyć, lecz była szczęśliwa, pozwalając mu robić ze sobą, co tylko chciał. Jeśli to miało zrujnować jej reputację, w tej chwili nie obchodziło ją to ani trochę. Alec pocałował ją gwałtownie, chwytając za kark. - Połóż się na plecach - wyszeptał. - Chcę cię wziąć teraz. Spojrzała mu w oczy, pociemniałe w świetle świec. Wiedziała, że nadszedł czas. - Bądź ostrożny - poprosiła. - Oczywiście, kochanie. - Ujął twarz Becky w dłonie, pogładził kciukiem kącik jej warg i pocałował głęboko, oszałamiająco. Pocałunek rozproszył jej lęk. Położyła się powoli tak, jak pragnął, z oczami utkwionymi w jego oczach. Błękitny szlafrok nadal rozpościerał się pod nią. Mogła jeszcze zmienić zamiar, gdy Alec sięgnął po jakieś dziwne pudełeczko, leżące koło świecznika. Ale nie zrobiła tego. I wcale nie żałowała. - Co robisz? - spytała półgłosem, gdy naciągał drżącymi palcami coś w rodzaju cienkiej powłoczki na swoją wyprężoną męskość. - Upewniam się, że obydwoje jesteśmy należycie zabezpieczeni. - Ach, tak - mruknęła, chociaż nie zrozumiała, o co mu chodziło. Wyleciało jej to zresztą z głowy, gdy tylko znalazł się pomiędzy jej udami. Nigdy jeszcze nie odczuwała wszystkiego tak intensywnie każdym skrawkiem swego ciała. To była błogość. Objęła go http://www.gimnazjumlubasz.edu.pl/media/ wręcz się o niego bili. Dziadek był zagorzałym torysem, jak wszyscy Talbotowie, ale fama głosiła, że Michaił może wybrać lojalność względem przyjaciela z lat młodości, cara Aleksandra. Ten zaś podczas swojej ostatniej wizyty w Anglii jawnie sprzyjał wigom. Torysi dzierżyli co prawda ster rządów, lecz car był głęboko przekonany, że dni ich władzy są policzone i przyszłość Anglii zależeć będzie od wigów. Michaił zgadzał się z tym, chociaż obie partie były mu równie obojętne, lecz liczyło się tylko to, która okaże się dla niego bardziej użyteczna. Zapewne wigowie, ale wolał, by oni sami doszli do takiego wniosku. - W przyszłości zamierzamy dokonać wielkich zmian... - oznajmił z przekonaniem Westland i rozpoczął wyjaśnienia. Michaił słuchał go nieuważnie, czujny na odgłosy z zewnątrz. Przytakiwał co prawda księciu i udawał, że się zastanawia, lecz dawno już powziął własne plany. Chciał zyskać poparcie wśród elity wigów i posłużyć się nimi w razie, gdyby nie

- Wy, arystokraci, jesteście bardzo dziwnymi ludźmi. - Możesz mnie nazwać sentymentalnym głupcem, ale czułbym się pewniej, gdybyś została w bezpiecznym miejscu. - Chyba nie zostawisz mnie tu samej? Nie zamkniesz mnie w domu! - Nie dramatyzuj! Tak bardzo nalegała, że ustąpił w końcu, na zakończenie rozmowy dodając tylko stanowczo: Sprawdź - Przecież nie mówiłam, jak się nazywam. - Becky zbladła. Dwaj potężnie zbudowani lokaje podeszli do niej powoli. Zerwała się z sofy. - Co to wszystko ma znaczyć?! Chcę się widzieć z księciem Westland! Nim kamerdyner zdołał odpowiedzieć, usłyszała czyjeś ciężkie kroki. Ścierpła na niej skóra. Michaił! Nie czekała, aż go zobaczy. Pchnęła kamerdynera na jednego z lokajów i prześlizgnęła się pod ramieniem drugiego, który próbował ją schwytać. Służąca zbiegała ze schodów i krzyknęła przeraźliwie, gdy Becky rzuciła się ku drzwiom. - Rebecca! - huknął Michaił. - Wracaj! Nie obejrzała się nawet. Wpadła w otwarte drzwi frontowe i rzuciła się do ucieczki. Alec skrył się za rogiem, gdy Becky wyskoczyła na zewnątrz ledwie kilka chwil po tym, jak weszła do rezydencji Westlanda. Ku jego zdumieniu popędziła prosto przed siebie. Już miał zawołać na nią po imieniu, gdy jakiś mężczyzna wybiegł z pałacu w ślad za nią.