synem starego znajomego ojca i nazywam się Ben Zikka junior. Spotkania

Ale ty nie wiesz, kim być. Największą sprawiedliwością w życiu jest to, że twoje córki już więcej nie muszą cię oglądać. Andrews poderwał pistolet i wycelował w głowę Quincy'ego. - Pierdol się! - wrzasnął tak, że Kimberly aż się skuliła. - Zabiję cię! Odstrzelę ci łeb! - Nie możesz - powiedział Quincy niezwykle spokojnym głosem. Popatrzył na swoją córkę, pragnąć, żeby pozostała silna, żeby nic jej się nie stało. Ufaj mi. Ufaj mi. Ufaj mi. - Mogę! - Nie możesz. Beze mnie twoje życie nie ma żadnego celu. Kiedy ja zniknę, kim ty będziesz, Andrews? Co będziesz robił? O czym będziesz marzył po nocach? Nienawidzisz mnie, ale bardziej mnie potrzebujesz. Beze mnie ta gra się skończy. Andrews poczerwieniał na twarzy. Rozglądał się na boki. Wzbierała w nim wściekłość. Lada chwila mógł nastąpić wybuch. Racjonalne działanie mogło się przekształcić w jakąś szaloną reakcję. I tego potrzebował Quincy. Żeby Andrews ostatecznie przestał nad sobą panować. Żeby uwolnił się wreszcie potwór, który jest w nim zamknięty. Andrews położył palec na cynglu. Quincy patrzył na Kimberly. Usiłował powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha. Usiłował też przeprosić ją za to, co za http://www.gastromed.com.pl/media/ luksusowe samochody. On może mieć rację. Quincy westchnął i przeczesał dłonią włosy. - Dzisiaj wyciągnąłem akta wszystkich dawnych spraw i stworzyłem bazę danych wszystkich ludzi, którym kiedykolwiek podpadłem. Zła wiadomość jest taka, że jest ich wielu. Dobra, że nad wyraz duża ich liczba siedzi za kratkami lub nie żyje. - Quincy, to mi się w tobie podoba. Twoja umiejętność pracy zespołowej. Przytaknął obojętnie. - Jestem na osiemdziesiąt procent pewny tego, że to ja jestem celem. Nie mam pojęcia czyim. Nawet nie mam pewności dlaczego. Oczywistym powodem może być zemsta. W końcu czemu nie? Tak czy inaczej, ktoś zbudował olbrzymią złożoną sieć, i cokolwiek zrobię, chyba już tkwię w samym jej środku.

Albert szeroko otworzył oczy. Nie podejrzewał, że wiedzą tak dużo. Znowu popatrzył na zegar. Wydawało się, że czas go uspokaja. Odetchnął głęboko i z nieco większą rezerwą popatrzył na Quincy'ego. - Kiedy jestem bystry, to jestem bystry - spróbował. Quincy tylko pokręcił głową. - Na śmierć Mandy on musiał czekać prawie rok. Czy to go niepokoiło? Sprawdź – Z wypadkami drogowymi nieźle sobie radzę – oświadczyła. – Z pijackimi burdami, bójkami na noże, nawet od czasu do czasu z domowymi awanturami też. Ale to, co się stało wczoraj w szkole... Jak można zajmować się takimi sprawami na okrągło? I nie budzić się co noc z krzykiem? – Bez obrazy, ale po prostu mam trochę więcej doświadczenia, jeśli chodzi o brutalne przestępstwa. Rainie skrzywiła się. – Dziękuję. Jakbym nie słyszała tych słów tuzin razy dziś rano. – Wyprostowała się na krześle i opuściła nogi na podłogę. – No cóż, przykro mi o tym mówić, ale wątpię, czy uda się panu pogadać z Dannym. Rodzice załatwili mu świetnego adwokata. Położył szlaban na wszelkie rozmowy. Chociaż Danny dwa razy przyznał się do winy, a w rękach trzymał broń, narzędzie zbrodni, prawnik pewnie będzie dowodził jego niewinności. – A pani myśli, że chłopak jest winny?