pozwalają im umrzeć.

Richard znowu się zaczął nad tym zastanawiać. Nie zdziwiła go reakcja Kate, kiedy zapytał ją, czy wyszła za niego dla pieniędzy. Oczywiście zaprzeczyła. Poczuła się dogłębnie urażona. Richard chciałby jej wierzyć, ale głos wewnętrzny podpowiadał mu, że być może właśnie o to jej chodziło. – Na studiach Luke nie miał ani centa, a teraz jest sławny i bogaty. Nawet zapraszają go do Hollywoodu. Udało mu się ze mną wygrać nawet bez rodzinnych koneksji i stosunków, pomyślał rozdrażniony. Zawsze mu to mówił, ten cholerny samochwała. Richard nienawidził sukinsyna, nienawidził bardziej niż kogokolwiek. – Miał szczęście. – Odstawił kawę na stolik i zaczął przechadzać się po pokoju. – Cholerne szczęście – powtórzył. – Inaczej nigdy nie stałby się sławny. A Kate mówi o nim jak o jakimś pieprzonym świętym. Do diabła, przecież udało mu się tylko sprzedać trochę książek! Cóż to za zasługa! A na pewno nie powód, aby windować go na piedestał. – Oczywiście – zgodziła się natychmiast. – Sama nie rozumiem, co kobiety w nim pociąga. Sława? A może pieniądze? – Zmarszczyła brwi, starannie dobierając słowa. – Jestem pewna, że Kate... jest zupełnie inna. http://www.gabinetystomatologiczne.edu.pl/media/ synowie mieli to, czego ja nie miałem. Rozumiesz to? - Tak, rozumiem, ale to są twoje potrzeby, a nie chłopców. - Malinda położyła rękę na dłoni Jacka. - Jack, dzieci potrzebują ciebie. Twojej miłości i twojej uwagi. Jack nie odważył się nawet poruszyć. Przypuszczał, że Malinda nawet nie zdała sobie sprawy, że go dotknęła. Przejęta sprawą chłopców zapomniała o sobie i swoich głupich oporach. Przez chwilę rozważał jej słowa. Owszem, wiedział, że synowie go potrzebują. I bardzo się starał zaspokoić wszystkie ich potrzeby - fizyczne i uczuciowe. Ale był sam. Nie miał żony, która dzieliłaby z nim ten ciężar. Czasami był tak

zamówienie i Theo znów nachylił się ku Lily. – Mam przeczucie, że wpłynęłaś na przemianę Frei... – zaczął, lecz mu przerwała: – Och, nie sądzę. Nie zapominaj, że przebywamy na wspaniałych wakacjach. Każdy z nas jest odprężony i... – Myślę, że jest w tym coś więcej – rzekł z przekonaniem. – Odkąd Sprawdź jak podpisywał tę książkę, tylko nie mógł przypomnieć sobie jej właściciela. Powinien przecież zwrócić uwagę na taki pseudonim. A może nazwisko? Luke potarł czoło. Był chyba w średnim wieku i nie miał żadnych cech szczególnych ... Luke patrzył na niego, ale widział setki innych podobnych do niego mężczyzn. A teraz nie był nawet w stanie go opisać. – Panie Dallas? – Uniósł wzrok zza książki i spojrzał w egzotyczne oczy Aimé. Dziewczyna zarumieniła się. – Chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam pańskie książki. Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać tę nową. Uśmiechnął się, wyraźnie pochlebiony. – Dziękuję. A tak przy okazji... – Wyciągnął torbę w jej stronę. – Widziała pani, kto to przyniósł?