To uparty, zawzięty drań najgorszego rodzaju. Zasłużył na to i już nie mogę się doczekać,

Przecież słyszała, jak wracały... Otarła pot z czoła i zajrzała do pokoju Kim. Pusty. Trzask! Dziwny odgłos. Stłumiony. IPod się zaciął? Wyszła z pokoju Kim, zamknęła za sobą drzwi, wróciła do saloniku. Po drodze wyczuła w powietrzu zapach dymu papierosowego. Nic wielkiego. Wszyscy palą. Trzask! Za jej plecami? W korytarzu? Przeszył ją strach. – Kim? Odwróciwszy się w ułamku sekundy, zobaczyła, że drzwi, które przed chwilą sama zamknęła, drzwi do pokoju Kim, stają otworem, a w ciemnym holu czai się postać. Ktoś, kogo jeszcze przed chwilą tam nie było. – Hej! Co ty sobie... – Słowa zamarły jej na ustach, gdy zobaczyła pas w jego dłoniach. – Boże! Zaczęła wrzeszczeć, ale napastnik błyskawicznie znalazł się przy niej. Zarzucił jej pętlę na szyję i zaciągnął mocno, odcinając dopływ powietrza, tłumiąc krzyk. O Boże! Chce ją skrzywdzić! Zgwałcić! Zabić! Zrobiło jej się niedobrze ze strachu. http://www.gabinetystomatologiczne.biz.pl/media/ – Myśli kłębiły jej się w głowie. Przeszył ją dreszcz. Czy to podstęp? Mina Bentza mówiła, że nie. – Dobra, nie wiem, o co ci chodzi, ale odpowiedz brzmi: nie, nie sądzę, że mogłaby... Jak to było: „Sfingować własną śmierć”? Podłożyć kogoś? Zabić jakąś kobietę? Nie... To szaleństwo, Rick. – Shanie zrobiło się niedobrze. To bardzo dziwne. – Przecież chyba ty zidentyfikowałeś zwłoki? Skinął głową i ledwo zauważalnie zacisnął usta. – Więc co? Pomyliłeś się? – Nie wiem – przyznał, a Shana głośno wypuściła powietrze z ust. – Nie mówiła o tym? Nie pojawiła się później? – Nie! Na miłość boską! – Czy on oszalał? Jezu Chryste! – Co ty łykasz, Bentz? Jennifer nie żyje i oboje o tym wiemy. – Skoro tak mówisz... Shana opadła na oparcie fotela i przyglądała się mężowi Jennifer. Nie słyszała, by miewał

– Narobiłeś niezłego zamieszania – skomentował Bledsoe z krzywym uśmiechem, gdy zjawił się na posterunku. – Wszystkie, które z tobą rozmawiały, kończą martwe. – Wiesz, gdzie sobie możesz wsadzić takie uwagi, Bledsoe – warknął zirytowany Bentz. – Naprawdę myślisz, że jestem na tyle durny, że najpierw zamordowałem Lorraine, a potem sam wezwałem policję? – Mówię tylko, że przynosisz ludziom pecha, nic więcej – wycofał się Bledsoe. Sprawdź Założył kaburę i zastanawiał się, czym tak bardzo rozjuszył Rivę Martinez. Może wścieka się po prostu, bo od jego przyjazdu do Los Angeles ma dwa razy więcej pracy. – Powinny już tu być – mruknął, coraz bardziej zaniepokojony. – Przecież lotnisko nie jest tak daleko. Wzruszyła ramionami, podając mu tackę, na której leżała jego komórka, portfel i klucze. – Pewnie korek. W zeszłym tygodniu spóźniłam się do pracy czterdzieści minut, bo na autostradzie był wypadek. – Ruchem głowy wskazała formularz. – Podpisz, że wszystko otrzymałeś. Zrobił to, otrzymał kopię potwierdzenia. Martinez odwróciła się na pięcie i odeszła. Bentz odprowadzał ją wzrokiem. Złe przeczucie narastało. Coś jest nie tak. Wracając do głównej sali, włączył komórkę. Żadnych wiadomości do Oli vii. – Cholera. Zadzwonił do niej. I nic. – No, dalej, dalej – mruczał pod nosem, mijając policjantów i detektywów.