że to taki kawał.

– Nic o tym nie wiem. Jej dolna warga drżała bardzo przekonywająco, ale wiedział już, że dobra z niej aktorka. – Pojedziemy teraz do miasta. – Co? – Sporo osób chce z tobą pogadać. Policjanci. Na chwilę zamknęła oczy. – Posłuchaj, RJ, ja... – Dlaczego tak mnie nazywasz? Uśmiech zniknął i na chwilę znowu stalą się Jennifer. – Bo zawsze cię tak nazywałam, nie pamiętasz? Prawie się nabrał na ten numer. Prawie. Ale nie tym razem. – Naprawdę nadal chcesz mi wmówić, że jesteś nią? – zapytał z niedowierzaniem, że nadal usiłowała mydlić mu oczy. – Dlaczego to robisz? Dlaczego mnie nękasz? Czego chcesz? Dlaczego byłaś u mnie w domu? – Zazwyczaj milczący, pozwala! podejrzanym gadać bez ładu i składu, ale teraz nie mógł powstrzymać pytań cisnących się na usta. W końcu dręczyły go od dawna. – U ciebie w domu? – Nie pamiętasz? Domek pod Nowym Orleanem? – Co? – I szpital.. Stałaś tam, w progu. Kiedy się ocknąłem ze śpiączki. I na molo w Santa Monica. I jeszcze w starym zajeździe w San Juan Capistrano. http://www.gabinety-stomatologiczne.net.pl/media/ ramionami. – Chyba Trinidad coś powiedział. – Niektórym to się nie podoba. – Spojrzał na nią znacząco. Uśmiechnęła się. – Masz na myśli Bledsoe? – podsunęła. – Chodziło mi o ciebie. – Cóż, co prawda nie nadaję się na przewodniczącą fanklubu Ricka Bentza, ale uważam, że przeszłość to rozdział zamknięty. – Puściła do niego oko. – Zresztą mam teraz nowego faceta. O wiele fajniejszego. – Nie widziałaś Bentza. – No dobra, masz rację. Nadal nie wiem, co o tym sądzić. – Ciągle dochodzi do siebie po wypadku. Chodzi o lasce. – Więc teraz mam mu współczuć? Bo oboje jesteśmy kalekami? – Nie to miałem na myśli. A ty nie jesteś kaleką. Już nie!

Lało coraz mocniej. Bentz przeszedł przez jezdnię obok smętnej dorożki i wszedł do sklepiku. O1ivia właśnie nabijała należność na kasę: kilka koszulek, pudełeczko piasku, kamieni, miniaturowe grabki – zestaw do relaksu – miniaturowa główka aligatora i dwie staroświeckie lalki. Patrząc na makabryczny towar, Bentz doszedł do wniosku, że najwyższy czas, by żona zajęła się swoim gabinetem psychoterapeutycznym. Pora zostawić ten sklep z paskudztwami i Sprawdź miejsca. Gotów się założyć, że złapał właściwy trop. Teraz odnajdzie Yolandę Salazar. Czyżby to ona nękała Bentza, udając Jennifer? Jeśli tak, sprawa zaraz wyjdzie na jaw. Dzwoń, powtarzał sobie Bentz, patrząc na sobowtóra byłej żony. Powinien był wezwać policję już dziesięć minut temu, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Niech ją zamkną i wszystko się skończy. Ale nie chciał stracić jej z oczu, póki nie zyska tego, po co tu przyjechał... Odpowiedzi. Odpowiedzi, które mu obiecała, jeśli zgodzi się na krótką przejażdżkę. – Chcesz poznać prawdę? Opowiem ci w drodze do Point Fermin. – Skrzyżowała ramiona. – A potem, po rozmowie w cztery oczy, pojadę z tobą na policję. Ale jeśli teraz zawieziesz mnie na posterunek, zasłonię się prawnikiem i niczego się nie dowiesz.