W pierwszej chwili władyka nie do końca zrozumiał sens bezczelnego pytania i tylko się

Przetoczyła się w stronę Manna z bojowym wrzaskiem, a on spokojnie kopnął ją w zranioną część twarzy. Eksplodowały światła. Niesamowite kolory zmieszały się w rozpaloną do białości plamę. A potem równie intensywny ból wyrwał z jej piersi krzyk. – Dość już, Lorraine? Czy może masz ochotę na więcej? Znowu zaczęła się turlać. Nic nie widziała. Czuła tylko, że idzie za nią, i podejrzewała, jakiego rodzaju ból jej teraz zada. Chciała być twarda i dzielna, ale cierpienie było nie do zniesienia, więc próbowała uciec. Toczyła się i toczyła, desperacko szukając ratunku. Uderzyła kolanem o pień drzewa. Zawyła. Mann roześmiał się. Usłyszała kroki. Szybciej, szybciej. Zmieniła nagle kierunek, poruszając się na wyczucie. Broń, broń, broń. Gdzieś tutaj leżała broń. – Nie! – wrzasnął nagle Richard Mann. Wiedziała już, że jej się udało. Wtoczyła się prosto na pistolet i chwyciła go zakrwawionymi palcami. – No i co teraz zrobisz, Lorraine? – szydził jej prześladowca. – Będziesz strzelać kolanami? – Stać. Policja – wychrypiała, odwrócona do niego plecami. – Oddaj to, Lorraine. Bądź grzeczną dziewczynką, a umrzesz szybko. Kroki coraz bliżej. Mokre, śliskie palce gorączkowo próbowały znaleźć spust. Słyszała urywany oddech Manna. Oślepiona, ze skrępowanymi rękami, miała niewielkie http://www.fuhmalepszy.pl długiej rękawiczce (już nie szarej jak przedtem, lecz białej) podniosła się, przytrzymując brzeg kapelusza. Właściwie widać było tylko te białe ręce, poruszające się ptasimi ruchami, bo czarna suknia tajemniczej osoby zlewała się z ciemnością. – Pan jest silny, od razu wyczytałam to w pańskiej twarzy – powiedziała panna bez żadnych wstępów niskim, piersiowym głosem, od którego pan Feliks czemuś zaczął dygotać. – Teraz spotyka się tylu słabych mężczyzn, wasza płeć się wyradza. Wkrótce, za jakieś sto lub dwieście lat, mężczyzn nie będzie można odróżnić od kobiet. Ale pan jest inny. A może się mylę? – Nie! – zawołał policmajster. – Wcale się pani nie myli. Jednakże... – Powiedział pan „jednakże”? – przerwała mu tajemnicza nieznajoma. – Nie przesłyszałam się? Tego słowa używają tylko słabi mężczyźni. Feliks Stanisławowicz przestraszył się bardzo, że panna zaraz się odwróci i zniknie w ciemności.

Głowę miał nabitą myślami. Czuł się wykończony i jednocześnie podniecony, jakby jechał na miejsce zbrodni, i to jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi. Kilka pielęgniarek powitało go skinięciem głowy. Rozpoznawał ich twarze, ale nie pamiętał imion. Wreszcie dotarł do drzwi. Znowu ten cholerny zapach. I ta wszechobecna biel. A jego wychowano w przeświadczeniu, że śmierć kojarzy się z czernią. Sprawdź każdym względem z wyjątkiem cen. Sześć rubli za numer? Co to ma znaczyć? Pułkownikowi oczywiście wręczono pewną sumę z osobistego funduszu archijereja, zupełnie wystarczającą do opłacenia nawet tak kosztownego postoju, ale policmajster przejawił rozumną pomysłowość, która w ogóle była mu w najwyższym stopniu właściwa: wpisał się do księgi gości i oznajmił o stanowczej decyzji wynajęcia tu pokoju na co najmniej trzy dni, a potem, przyczepiwszy się do widoku z okien, wcale się w „Arce” nie zatrzymał, tylko znalazł sobie oszczędniejsze przytulisko. Hotelik „Przytułek Pokornych” brał od gości tylko po rublu, co dawało okrąglutkie pięć rubelków dziennie czystego dochodu. Z ojca Mitrofaniusza nie taki człowiek, żeby grzebać się w drobiazgach, a jeśli kiedyś konsystorski rewident przy kontroli księgowości wsadzi nos, gdzie nie trzeba, to proszę, oto notatka w księdze: F.S. Lagrange był w „Arce Noego”, wpisał się, a reszta to bzdury i domysły. Policmajster przespał się w maleńkim pokoiku z widokiem na głuchą, ceglaną ścianę