- I dobry. Nie zapominaj o tym.

- Wychodzącego przez bramę? - upewniał się Nate. - Na co czekamy, sprawdźmy. Ruszył biegiem, za nim Larry. Kelsey i Cindy porozumiały się wzrokiem i też pobiegły. Dane nie odezwał się, dopóki nie dojechali do autostrady. Wiedział, dokąd zmierza, a Jorge najwidoczniej też. - Jedziemy na przystań? - upewnił się, teraz już spokojnie. - Można tam porozmawiać - zgodził się Dane. - Równie dobrze zresztą, jak gdzie indziej. - Chodzi o to, co robiłem w nocy na łodzi? - zapytał Jorge. 296 - Nie tylko. - Nie sądziłem... - Co? Że w końcu wpadniesz? - Nie sądziłem, że ty masz z tym coś wspólnego. - Dlaczego miałbym nie mieć? Uważałeś, że http://www.exspres-przewozosob.com.pl co biorę, mogę im dać coś, czego nigdy wcześniej nie zaznały... - Zmysłowo przesunął palcami po jej ramieniu. - Wiem, że jesteś ukochaną Władcy - szepnął. - Wszyscy wiedzą. - O? - Posłała mu zachęcające spojrzenie. - I wiem także, że oprócz żywienia się ludzką krwią bardzo lubisz zabawiać się z tymi, którzy należą do naszego rodzaju. Władca doskonale rozumie, czym jesteśmy i czego potrzebujemy. Nasz tak zwany król jest idiotą, wierząc, że ludzkość zaakceptuje nas, kiedy zaczniemy żyć według jej reguł. Ale czym jest ludzkość? Stadem, które dostarcza nam pożywienia, niczym więcej. Władca to wie, dlatego czczę jego, zaś króla mam za głupca. I chociaż kusisz mnie bardziej niż sam grzech, nie poważę się sięgnąć po własność naszego Władcy. - Nie należę do Władcy, tylko do samej siebie - odparła.

Rezydencja Montresse okazała się bardzo piękna, prowadząca pensjonat Stacey szalenie miła, chociaż trochę apodyktyczna, a stróż Gareth milczący i trochę niesamowity, bo niby w ogóle nie było go widać, ale czasami człowiek czuł jakiś dziwny dreszczyk, przelatujący po krzyżu, odwracał się i widział, że Gareth za nim stoi. Ale dom rzeczywiście wydawał się bezpieczny, w dodatku już samo Sprawdź Zobaczył na podłodze papiery. Przy desce. Jęknął. Musiała odkryć schowek. Powinien był jej powiedzieć, już na początku. Ale przecież nie mógł! A teraz... Zbiegł na dół. Torebka leżała na stole, Kelsey nie miała więc telefonu. Uciekała z wyspy, pewna, że ma do czynienia z psychopatycznym mordercą. Stwierdził, że tylne drzwi są nadał zamknięte od środka. Frontowe otwarte. Wychodząc, zamknęła je tylko na klamkę. Wypadł z domu. - Kelsey! - krzyknął przez wiatr i deszcz. Żadnej reakcji.