poezja.

- Co robisz? - zapytała dysząc. - Wyglądałaś, jakbyś miała za chwilę zemdleć, więc cię podtrzymałem. Malinda wyprostowała się. - Wcale nie mdlałam. To były ćwiczenia oddechowe. Jack zwolnił nieco uścisk, ale nie na tyle, by mogła wstać. 90 JEDNA DLA PIĘCIU - Żeby złagodzić ból? - zapytał z lekkim uśmieszkiem. - Nie - odparła zniecierpliwiona Malinda wygładzając rąbek swetra. - Żeby się odprężyć. - Jesteś spięta? - A owszem, jestem - prawie krzyknęła Malinda. - Z jakiegoś głupiego powodu, kiedy jestem blisko ciebie, coś dzieje mi się w środku. - Dlaczego? - Ujął ją pod brodę i zmusił, by spojrzała mu w oczy. Pytanie było proste i nieskomplikowane, ale wyraz jego oczu mówił co innego. Było w nim zrozumienie, współczucie i nawet pożądanie. http://www.evita-dietetyka.pl/media/ Kiedy w końcu trafił im się spokojniejszy moment, Marilyn natychmiast dosiadła się do szefowej. – Jak ci idzie z Richardem? – zapytała. Kate uważała wszystkich swoich pracowników za przyjaciół, ale z Marilyn była szczególnie związana. Często zwierzały się sobie z problemów, szukając rady. Jakiś czas temu Kate opowiedziała jej o kłopotach Richarda z przystosowaniem się do nowej roli. Kate uśmiechnęła się, zadowolona, że może z pełnym przekonaniem powiedzieć, iż wszystko jest już w porządku. Chociaż Richard rzadko bywał w domu, goniąc z jednego spotkania wyborczego na drugie i zajmując się sprawami kancelarii, to jednak, kiedy przyjeżdżał, był nadzwyczaj miły i czuły. Również dla Emmy. Serce jej rosło, kiedy patrzyła na roześmianych ojca i córkę.

czy ktokolwiek inny zdoła ją ochronić przed Johnem?! – Świetnie – ucieszył się. – Widzę, że nareszcie zaczynasz coś rozumieć. Wiesz już, że nie można mnie pokonać, bo walczę o sprawiedliwość. – Zaśmiał się złowieszczo, budząc w niej jeszcze większe przerażenie. – Winni muszą ponieść karę. Tak jak twoja matka. I Clark Russell. Podniosła oczy, a on zaśmiał się ponownie. Sprawdź się Lily. Była lekko opalona, prawie bez makijażu i jak zawsze zadbana. Mimo, iż spełniała liczne obowiązki przy dzieciach, nigdy nie widział jej potarganej czy ze złamanym paznokciem. Po kolacji wrócili do siebie, zamierzając wcześnie położyć się spać. Theo przystanął przed drzwiami swojego pokoju. – Może wpadłabyś napić się czegoś przed snem – zaproponował. – Jest dopiero po dziesiątej. Na naszym balkonie są fotele i stolik i będzie tam rozkosznie chłodno. – Czy nie obudzimy dzieci? – spytała z wahaniem. – Nie, po dzisiejszym dniu spędzonym na słońcu i w wodzie będą spały twardo do rana – odrzekł i nagle zapragnął pobyć z nią choć przez chwilę sam na sam. – No, dobrze – zgodziła się. – Pod warunkiem, że poczęstujesz mnie