Ale czuła, ¿e nie potrafi.

„banita”. Marla czuła, ¿e w tej rodzinie był czarna owca. Buntownik. Wyrzutek. Człowiek ¿yjacy według własnych reguł, czesto pozostajacych, jak sie domyslała, w ra¿acej sprzecznosci z zasadami wyznawanymi przez jego matke i starszego brata. Nic dziwnego, ¿e wydał jej sie interesujacy, pierwotny i troche niebezpieczny. Rozmyslajac o Nicku, przygladała sie uwiecznionym na zdjeciach członkom rodziny obecnym na przyjeciu weselnym. Eugenia, w kreacji barwy indygo, z dumnie uniesionym podbródkiem, stała koło siwowłosego, dystyngowanego me¿czyzny, wyraznie znudzonego uroczystoscia. Samuel Cahill, domysliła sie Marla. I kolejne zdjecie, przedstawiajace dwoje starszych ludzi stojacych koło młodej pary. Jej rodzice, bez watpienia. Marle nagle cos scisneło w gardle. Kobieta, bardzo szczupła, miała krótkie ciemne włosy, przenikliwe oczy, spiczasta brode i wyniosły wyraz twarzy. Koscista figure tej damy opinała bladoró¿owa suknia. Me¿czyzna u jej boku był wysoki i mocno zbudowany, w typie Johna Wayne'a. Wcisniety w elegancki, ciemny garnitur, wygladał nienaturalnie. Jego usmiech - jesli tak mo¿na okreslic ów http://www.epsychoterapiawarszawa.edu.pl - Zapomniałam. - Chrząknęła. - Zapomniałaś? Wiesz, dość nasłuchałem się kitu w swoim życiu, żeby wiedzieć, kiedy ktoś chce mi coś takiego wcisnąć. - Masz zamiar ukarać mnie mandatem czy coś w tym stylu? Bo jeśli tak, to po prostu zrób to, a jeśli nie, to lepiej już pojadę do domu - powiedziała to spokojnie, bez emocji, ale wiele ją to kosztowało. - Odpychasz mnie. Milczała. Patrzyła na mijający ich samochód; dwóch chłopaków, których znała, pędziło na złamanie karku. Myśleli, że Shelby jest karana mandatem, i ryknęli śmiechem, który zagłuszył ryk silnika, a nawet zgiełk heavymetalowej muzyki. - Dzwoniłem. - Byłam zajęta. - Nawet w jej własnych uszach ta wymówka brzmiała nieprzekonująco. - Chodzi o twojego ojca. Nic nie odpowiedziała.

jak mówił, wysysała z niego krew i nigdy nie zgodziłaby sie na rozwód. Dolly szybko dowiedziała sie te¿, ¿e nigdy nie znaczyła wiele dla swojego kochanka. - Ale dał mi sto tysiecy dolarów - przyznała. - A ty je przepusciłas. - ¯yłysmy z tych pieniedzy, do diabła, Kylie. - Dolly ze Sprawdź sprawiało, że nie mógł oderwać oczu i z wrażenia zupełnie zaschło mu w gardle. - Gracias. - Jej głos był chłodny i szorstki. Podniósł szybko głowę i zobaczył, że Vianca przypatruje mu się tymi swoimi ognistymi, czarnymi oczami. Surowo. Wytrzymał to spojrzenie. Nie było sensu ukrywać, że bardzo go pociągała. Nawet nie mrugnęła. Chrząknął. - Wiem, że pracowałaś w sklepie tamtej nocy, kiedy został zabity twój ojciec. - Si - powiedziała, nagle czujna. - Widziałaś tam Rossa McCalluma. Bez słowa kiwnęła głową. - Kogo jeszcze? - Mówiłam to wiele razy, kiedy policja zaczęła mnie wypytywać. - Gdzieś na ulicy pies zaczął głośno ujadać. - Wiem, ale odśwież mi pamięć.