cienką, prostą kreskę.

pocałunku. Pot ściekał mu po plecach. Chociaż chciał tylko coś udowodnić, rozpalało go pożądanie. Zatliło się gdzieś w głębi, a potem wzburzyło w nim krew. Jego członek nabrzmiał, był gruby i twardy. Nevada oderwał usta od Shelby i patrzył w jej morskie oczy, które nawet nie mrugnęły. - Nie rób tego - powiedziała tonem równie ciepłym jak syberyjska zima. - Cokolwiek próbowałeś mi zrobić, to się nie zdarzyło, jasne? - Aha, akurat! - Oparł obie dłonie na chropowatym sidingu po obu stronach jej głowy, ale ona odepchnęła jego nagie ramiona. - Neandertalska taktyka nie działa na mnie, Nevada. Ani taktyka kromaniońska, więc daj sobie spokój. Prawie jej uwierzył. Wydawała się taka chłodna i opanowana. Zauważył jednak, że wgłębienie jej szyi pulsuje, a palce oplatają cedrowe deski, i przypomniał sobie, jak kiedyś reagowała, kiedy ją całował w to miejsce. - Nawet o tym nie myśl - ostrzegła. - Udowodniłeś, co miałeś udowodnić, ale ja nie mam czasu na... na jakieś absurdy w rodzaju... - No, jakie? - Na przykład wiązanie się w jakikolwiek sposób z tobą. - Nie? - Skrzyżowawszy ręce na nagiej piersi, uświadomił sobie, że uśmiecha się szyderczo. - Nie. - Była stanowcza. - Przyjechałam tutaj, bo myślałam, że może zechcesz mi pomóc. - Jej biust falował trochę zbyt mocno; Nevada cofnął się i dał jej trochę przestrzeni. - Teraz posłuchaj - powiedziała zdyszanym głosem. - Albo w to wchodzisz, albo nie. Prosta sprawa. Zamierzam odnaleźć Elizabeth, choćby świat się walił. Z tobą lub bez ciebie. Pomyślałam, że... że powinnam cię o tym powiadomić. No, więc jak będzie? http://www.eplyty-warstwowe.info.pl - Co ty tutaj robisz? - Wczoraj odjechałaś tak nagle. Fakt. Usłyszawszy, że Ross McCallum wrócił do Bad Luck, Shelby szybko wymamrotała pod nosem jakieś usprawiedliwienie, wybiegła z domku Nevady, wsiadła do wynajętego cadillaca i zdenerwowana, odjechała w obłoku kurzu. Już współpraca z Nevadą była trudna, ale perspektywa spotkania z Rossem McCallumem wydawała się koszmarem. Wprawdzie wiedziała o uniewinnieniu McCalluma, ale na myśl o tym, że drań przebywa w Bad Luck, robiło jej się słabo. - Byłam wytrącona z równowagi - odparła, podciągając się na krawędź basenu. Wycisnęła włosy i chwyciła ręcznik, a potem zmrużyła oczy i popatrzyła na swojego gościa. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co tutaj robisz? - Myślałem, że jesteśmy partnerami. - Partnerami? - Natychmiast zrobiła się podejrzliwa. Potem zrozumiała, o co chodzi. Wytarła się ręcznikiem, czując na sobie jego wzrok. - Aha.

- Nie prowokuj mnie. - Gdzieżbym śmiała. - Akurat. - Jego palce znowu zacisnęły się mocniej na ramionach Shelby; z suchej ziemi biło teksańskie ciepło. - Nie przegapisz żadnej sposobności. - Jezu, Nevada, nie męczy cię to wieczne demonstrowanie swojego „ja”? - Znowu zaczynasz - ostrzegł ją. Sprawdź dzis wieczorem? Wpadnij na drinka. Eugenia gwałtownym ruchem podniosła głowe znad robótki i zmarszczyła brwi. - Jasne. Chetnie. Nie bede mogła zostac długo, ale wracajac, wstapie na chwile, jak tylko skoncze tego seta. Powiedzmy... za jakies półtorej godziny? - Swietnie. Czekam. - Rozłaczyła sie, zanim Eugenia zdołała wyartykułowac swoje zdanie na ten temat. Mrukneła wiec tylko cos pod nosem, a potem zaczeła pruc ostatni rzadek robótki, jakby przez Marle zgubiła oczko. - To nie jest dobry pomysł - powiedziała w koncu, znowu biorac druty do reki. - Czemu nie?