Tu, na górze, miała zarówno swobodę obserwacji, jak i komfort pozostawania niewidzianą. Jej skóra po długiej, angielskiej zimie łaknęła słońca i gdyby Bella czuła się swobodnie, z pewnością uległaby pokusie zrzucenia łaszków i pławienia się w cudownym cieple. Niestety, jednak nie była u siebie, a ostatnią rzeczą, której sobie życzyła, było przyłapanie na opalaniu się nago. Ponieważ przyjechała do Zuranu w interesach i nie zamierzała zostać dłużej niż kilka dni, nie wzięła kostiumu. A teraz jeszcze bardziej potrzebowała czystych koszulek i bielizny. Otworzyła kubeczek z jogurtem i zanurzyła w nim łyżeczkę. Przed sobą ułożyła książkę o Zuranie, wcześniej przyniesioną z gabinetu. W godzinę później wciąż jeszcze czytała. Historia kraju założonego na pustyni przez ród, który nim rządził do dziś, pochłonęła ją całkowicie. Zamierzeniem obecnego władcy było, jak się wydawało, zmienienie Zuranu w ziemski raj w starym stylu, otwarty dla gości z różnych kultur. Do czasu, kiedy dochody z ropy naftowej zmniejszą się znacząco, Zuran będzie ulubionym krajem na wakacyjne wycieczki miłośników różnych sportów. W książce cytowano wywiad, w którym władca przyznał, że celowo podejmuje ryzyko inwestowania tak olbrzymich sum w maleńki kraj. Jako analityk finansowy Bella mogła sobie łatwo wyobrazić, jakie szkody mógł przynieść temu planowi skandal związany z podwójnym sprzedawaniem posiadłości zagranicznym klientom. Jeden z rozdziałów książki poświęcono opisowi lokalnych obyczajów i różnic pomiędzy mentalnością Wschodu i Zachodu. Bella zmarszczyła brwi, czytając, że na Bliskim Wschodzie wręczanie i przyjmowanie prezentów w celu ułatwienia negocjacji jest akceptowaną normą, podczas gdy kultura Zachodu uznaje to za szkodliwe łapownictwo. Autor książki radził zachodnim biznesmenom, by chcąc uniknąć dwuznacznych sytuacji, korzystali z porad kompetentnych miejscowych doradców. Edwardowi byłoby więc znacznie łatwiej niż jej wręczyć łapówkę dla uzyskania dowodu własności apartamentu. Zresztą nie miała pieniędzy ani kontaktów, on najprawdopodobniej dysponował i jednym, i drugim. Już chciała zamknąć książkę, kiedy zauważyła rozdział zatytułowany „Ukryta Dolina", co pobudziło jej ciekawość. Ukryta Dolina była niegdyś miejscem o ogromnym znaczeniu strategicznym, z którego strzeżono i kontrolowano szlak wielbłądzi prowadzący z Żurami do krain leżących w głębi pustyni. Zgodnie z legendą, Dolina została podarowana przez sułtana synowi ulubionej konkubiny, który ją ufortyfikował i zbudował wspaniały pałac za pieniądze wpłacane przez podróżnych za przejazd i wodę w oazach. Te ostatnie miała zaopatrywać w wodę bystra podziemna rzeka, płynąca tak głęboko pod warstwą piasku, że nikt nigdy nie zdołał jej odnaleźć. To właśnie dzięki tej rzece mogły istnieć i zakwitać legendarne wiszące ogrody Mjenat, dopóki nie zniszczyła ich straszliwa burza piaskowa. Badania prowadzone obecnie w Dolinie wydawały się wskazywać, że ogrody istniały rzeczywiście, zasilane podziemnym strumieniem, którego źródło nie zostało jeszcze odnalezione. Zdjęcia satelitarne pokazują wyraźnie dawne łożyska rzek na pustyni, które być może wciąż toczą swoje wody głęboko pod powierzchnią. Obecnym właścicielem tego unikalnego miejsca jest krewny rodziny królewskiej Zuranu i książę na mocy własnego pochodzenia, który poświęca swój czas i majątek na odkrycie prawdy o dawnych dziejach swojego dziedzictwa. Historia zafascynowała Bellę - od najdawniejszych dziejów do chwili obecnej. Zapragnęła dowiedzieć się więcej o niezwykłej Dolinie i jej władcy. Zwłaszcza skąpe informacje o nim pobudziły jej ciekawość. Nowoczesny mężczyzna i dawna legenda? Ciekawe, jak godzi te, wydawałby się, przeciwstawne zainteresowania. To, co o nim przeczytała, zaintrygowało ją, chociaż nie tak bardzo, jak niebezpieczna i charyzmatyczna osobowość Edwarda. Odłożyła książkę, wciąż otwartą na rozdziale o Ukrytej Dolinie i odchyliła się na oparcie fotela, zamykając oczy. Tak właśnie znalazł ją Edward, który wrócił kilkanaście minut później. Ten poranek nie był dla niego udany. Najpierw w pałacu spotkał się z władcą i szefem policji. Ten ostatni zawiadomił ich obu, że dzięki współpracy Edwarda najprawdopodobniej odkryto tożsamość polityka pracującego dla gangu. Niestety sytuacja była dużo bardziej skomplikowana, niż się wydawało na początku. Edward natychmiast spytał o powód. - Najpewniej mężczyzną pracującym dla Ara Volturi jest Mike bin al Javir Jak z pewnością wiesz, jest on spokrewniony ze zdrajcą, księciem Alecem, autorem szczęśliwie udaremnionego spisku na twoje życie. - To bardzo poważne oskarżenie. Kiedy książę Alec i jego bliscy zostali wydaleni z Zuranu, kilkoro członków jego rodziny odcięło się od niego i błagało mnie o łaskę. Był wśród nich ojciec Mika - powiedział władca. - A teraz Mike chce odpłacić za twoją dobroć - skwitował krótko Edward. http://www.eogrzewaniepodlogowe.com.pl - Żona zachorowała - wyjaśnił Matthew. - Poważnie? - Bianco dawał do zrozumienia swoim tonem, że w jego przepisach nic poniżej zawału serca nie uprawnia do wolnego dnia. - Zatrucie pokarmowe. Lewa brew przełożonego wzniosła się ponad złotą oprawkę okularów. - Jeszcze jeden kryzys w rodzinie i bierzesz urlop, jasne? - Już poprosiłem, żeby mi ten dzień potrącić z urlopu. - Dobra. - Bianco wykręcił się na pięcie i ruszył do drzwi zewnętrznych, ale zawrócił i ogarnął wzrokiem resztę pracowników. - Was także to dotyczy - oświadczył. - VKF nie prowadzi wakacyjnych obozów.
- Nigdy nic nie wiadomo. MacNeice'owi może tak przypaść do gustu, że porzuci swoje własne plany. Widząc, że Karo coraz większą trudność sprawia prowadzenie ciągłej batalii z Flic i Imogen, Matthew stopniowo coraz więcej czasu spędzał przy Bedford Square, pogrążony w pracy. Z Clapham na szczęście już skończył, a po złożeniu projektu kościoła pracował razem z Kat i Sprawdź coś całkiem nowego? - Raczej w moim dotychczasowym stylu, jak sądzę - odrzekła Karolina - ale wszystkie wzory mają się wiązać z lokalną historią. - Z tego, co wiem - wtrąciła Zuzanna - na Muswell Hill jest dwunastowieczna studnia, której woda ma lecznicze właściwości. Znasz to miejsce, Matthew? - Jeszcze nie. - Przewrócił omlet, nalał sobie kieliszek białego wina z lodówki i podsunął paniom butelkę. 53 - Chyba już mamy dość - stwierdziła Zuzanna. Nie przyjął tego do wiadomości. - A ty, Karo? - Ja także, kochanie.