dziwna. Tak czy inaczej, ta kobieta coś wiedziała.

L'Anjou, i dlatego ja powinnam mieć romans z nim. Sinclair zerwał się z sofy i podszedł do okna. - I jak brzmiała twoja odpowiedź? Rzuciła na niego spojrzenie z ukosa. - Spytałam go, dlaczego radzi, żebym cię unikała. Odparł, że najprawdopodobniej zabiłeś brata i że to wielka szkoda, bo Thomas Grafton zawsze miał zapas dobrej brandy. Dodał, że moglibyśmy zmusić cię do finansowania naszego romansu, szantażując oskarżeniem o morderstwo. - Zbliżyła się do niego wolno. - Nie wiem, jak cię przekonać, Sinclairze, ale to nie Marley zastrzelił twojego brata. Jest zbyt leniwy, wygodny i niezdolny do głębszych emocji. Przez długą chwilę mierzył ją wzrokiem. - Dowody nadal wskazują na niego. - Czyje dowody? Kingsfelda? - Nie tylko. Po co pojechałaś do lady Stanton? - Bo kiedy wróciłam, nie było cię w domu, a nie dawała mi spokoju myśl, że odwiedziłeś Astina Hovartha i grozi ci niebezpieczeństwo. Twoi koledzy powiedzieli mi, że w ogóle się u nich nie zjawiłeś. - Wybierałem się do nich, lecz najpierw postanowiłem http://www.endometrium.biz.pl - Proszę wybaczyć, milady. Kamerdyner pospiesznie wyszedł z jadalni... i omal nie wpadł na pracodawcę. - Tu jesteś, Milo! - wykrzyknął markiz, podając mu kapelusz. - Przypilnuj, żeby zajęto się Diable, dobrze? - Tak, milordzie. - Dzień dobry, Victorio. - Dzień dobry. Sinclair nie zajął miejsca u szczytu stołu, tylko usiadł obok niej. Lokaje czym prędzej przenieśli zastawę. Victorię przeszył dreszcz, gdy mąż oparł brodę na ręce i wpił w nią pałający wzrok. - Diable? - spytała, głównie po to, żeby odwrócić

im drzwi przed nosem. - To było niegrzeczne - stwierdził Wally. - Nawet nie raczyła wprowadzić nas do saloniku. - Ja również bym tego nie zrobił na jej miejscu. Wyglądamy niezbyt sympatycznie. Drzwi otworzyły się ponownie. Sprawdź dalej. - Próbowałam wytłumaczyć się jej ojcu, ale nie słuchał. Krzyczał na mnie. To był duży, postawny mężczyzna. Bałam się go, choć przed wypadkiem zawsze był dla mnie miły. Powiedział, że źle zrobił, że mi zaufał, nie powinien zatrudnić dziewczyny, którą nie chciała się zajmować jej własna matka. Skrzywiła się, widząc jego minę. - Wiem, nie powinnam aż tak brać sobie tego do serca. Ten człowiek był w szoku, bardzo zdenerwowany. Jednak jego słowa tkwią we mnie. To, co powiedział o mamie, było prawdą. Słyszałam to też od innych. - I dlatego uważasz, że nie możesz ze mną zostać? Naprawdę sądzisz, że zrobisz krzywdę moim dzieciom?