- Nie wydaje ci się, że powinniśmy wezwać gliny? Tę ich PJF

328 - Pamiętam - odparł słabo Enrique. - No proszę, wiedziałem, że z twoją pamięcią nie jest tak źle. Co jeszcze sobie przypominasz? - Nic o człowieku z El Paso, ja nic o nim nie wiem! Ale to dziecko, to białe dziecko... Lorenzo mówił, że lekarka im pomagała. Lekarka. Przyjaciółka Milli, doktor Kosper, odbierała poród jej dziecka. Przez kolejne lata wciąż pozostawała w kontakcie. Mieszkała w El Paso. Kolejny kawałek układanki wylądował na miejscu. Odnalezionych ofiar nie patroszono po barbarzyńsku: organy usuwane były elegancko, ze znajomością rzeczy i niewątpliwą wiedzą medyczną. Uszkodzony narząd tracił przecież całą wartość. Teoretycznie organy mógłby wycinać sanitariusz albo na przykład pracownik zakładu pogrzebowego - ale najprawdopodobniej był to jednak lekarz. Jaki lekarz mieszkał w pobliżu wioski, w której porwano dziecko Milli, a potem w pasie granicznym, gdzie znajdowano okaleczone ciała? Tylko Susanna Kosper. Musiał ostrzec Millę. * http://www.edomkidrewniane.net.pl/media/ pierwszą poranną kawą, a babka w dodatku mówiła po hiszpańsku. Odpowiedziałam jej, że nie mam chłopaka, który nazywa się Diaz. - Babka? - spytała Milla zdziwiona. - Zdecydowanie. Dlatego pomyślałam, że to jakaś zdradzana dziewczyna. Chyba nadepnęłaś komuś mocno na odcisk. Najwyraźniej za mocno. Robiło się interesująco. - Masz jej numer? - Jasne - Olivia podeszła do swojego biurka i nacisnęła guzik w telefonie. - Numer z El Paso, ale nie rozpoznaję, z której centrali. Brian zajrzał jej przez ramię. - Karta telefoniczna - oznajmił. - Nie do namierzenia. Brian zawsze działał na Olivię jak płachta na byka. - Co ty powiesz? - spytała lodowatym tonem. - Pewnie potrafisz

- Nie mam dowodów. Żadnych dowodów, do cholery Tylko kilka zdań, które usłyszałem. Pytała True, czy jest pewien, że Diaz szuka po omacku, i czy oni nie muszą się martwić. Nie słyszałem an43 341 Sprawdź słów przeprosin, ale zamiast tego uderzyła Diaza w nogę. - Niech to szlag - szepnęła, próbując wytrzeć obficie lecące łzy chusteczką. Z makijażu zostały pewnie żałosne resztki. Gdy o tym pomyślała, miała ochotę walnąć go jeszcze raz. Przykucnął przed nią, ich oczy były teraz na tym samym poziomie. - Nie chciałem... Ja... Przepraszam. Ostrożnie wyciągnął rękę i zamknął dłoń Milli w swojej dłoni. Zrobił to niepewnie, jakby zdarzyło mu się to po raz pierwszy i nie był pewien, jak ma sobie z tym poradzić. Jego palce były twarde, gorące, powierzchnia dłoni szorstka. Delikatnie pocierał kciukiem jej kostki. - Wszystko w porządku? - Pytasz o to, czy moje serce wróci kiedyś do normalnego