- Kiedy przeczyta mój list...

Z westchnieniem ulgi usiadła na ziemi i oparła się plecami o murek. Owinęła się ciaśniej płaszczem, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękami, nadsłuchując szumu deszczu. Zerknęła na drzwi z piękną, mosiężną kołatką w kształcie lwiego łba i pomyślała o jedzeniu, jakie się za nimi znajduje, o wielkich, miękkich, puchowych łóżkach... Poczuła się jeszcze gorzej. Przymknęła oczy. Tylko na moment, bo wcale nie zamierzała zasypiać. Po chwili spała w najlepsze. Burza po godzinie przeszła w gwałtowną ulewę. Światło gazowych latarń wzdłuż Oxford Street z trudem przenikało przez strugi deszczu. West Endem toczył się samotny elegancki powóz, ciągnięty przez kare konie. Czterech pasażerów należało do śmietanki londyńskiej socjety. Postawni, przystojni młodzieńcy mieli reputację ryzykantów i bon vivantów. Nieskazitelnie ubrani, rozparci na obitym jedwabiem siedzeniu, rozmawiali i śmiali się hałaśliwie. - Przestaniesz wreszcie potrząsać tym przeklętym kubkiem do kości? - Nie! Chcę się odegrać po przegranej u Molineux. I zamierzam cię ograć jeszcze dzisiejszej nocy, mój stary. Innych zresztą też! - Nie wystarczy, że poderwałeś mi kochankę? Och, właśnie! Jakże się miewa? - Doskonale, tylko że zepsułeś ją do cna. Zrobiła się z niej diabelnie droga dziwka. Daj mi znać, jeśli chcesz ją sobie wziąć z powrotem! - Dziękuję, nie trzeba. Wybuchnęli śmiechem. Ci młodzi libertyni żyli, jak im się podobało, nawykli do luksusów i całej armii służby, która spełniała każdą ich zachciankę. http://www.eco-terra.pl Rozejrzał się panicznie po klubie, mając nadzieję, że nigdzie nie zobaczy Księcia. Chyba go nie było… Powrócił wzorkiem do Sebastiana, którego jedna z gęstych brwi uniosła się w geście zdziwienia. Blondyn przełknął ślinę, łapiąc za dżinsową kurteczkę, którą ściągnął, gdyż było zbyt gorąco, i przecisnął się koło szatyna, chcąc czym prędzej opuścić klub. Poczuł jeszcze dłoń mężczyzny klepiącą jego pośladek, ale nawet się nie obejrzał. Nie mógł uwierzyć, że był tak niewdzięczny. Może i Adam go nie chciał, ale był pewny, że kiedyś bardzo go pokocha, a co on w tej chwili robi? Całuje się z jakimś facetem! Wyszedł z Przystani, spoglądając jeszcze na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się dwudziesta trzecia… Dopiero. Westchnął ciężko, przeczesując swoje włosy i psując w ten sposób półgodzinną pracę nad nimi. Tak bardzo chciał dzisiaj dobrze wyglądać. No i wyglądał, ale nie zauważył tego Książę, tylko ten Sebastian!

powiedzieć. Zabroniłem mu za mną jechać. Widzę, że jednak mnie nie posłuchał... - Gdzie jest Kurkow?! - krzyknął Nieludow. - Nie żyje. - I Alec zwięźle wyjaśnił, co zaszło. Nieludow spojrzał na niego z niespodziewanym szacunkiem. - Zabił pan wszystkich Kozaków? Dragoni wymienili zdumione spojrzenia i zaczęli szeptać między sobą. Sprawdź - Nurkujesz? - Nie - skłamała. - Słabo pływam. Kiedyś byłam na wystawie w Londynie i tam widziałam fragment rafy. Stąd wiem, że niektóre muszle są nie tylko piękne, ale i bardzo cenne. - Moje szczęście, że Marissa ma jeszcze mało wyszukany gust - zauważył, prowadząc ją za rękę w stronę cieniutkiej linii wyznaczonej na piasku przez fale. - Kilka skorupek małży zupełnie jej wystarczy. - Miło, że o niej pomyślałeś. W ogóle jesteś miły, dodała w myślach. Żałowała, że nie potrafi być wobec niego obojętna. - Pewnie jesteś ulubieńcem swoich siostrzeńców i siostrzenic, zgadłam? - To dlatego, że kiedy się bawimy, lubię się wygłupiać. O, spójrz. Co myślisz o tej? - Schylił się i zwinnie wyłowił długą spiralę, która kiedyś musiała być czubkiem dużej muszli. - Może być. Na pewno nie da się jej połknąć. - Dla Marissy jest najważniejsze, żeby była ładna. - Jest ładna. - Bella przesunęła palcem po gładkiej powierzchni. - Popatrz na tę! - Niewiele myśląc, wskoczyła w cofającą się falę i podniosła muszlę małża, która miała kształt rozłożystego wachlarza, białego z zewnątrz i połyskującego perłowo od środka. - Kiedy będziesz ją dawał Marissie - rzekła, obracając na dłoni swoją zdobycz - powiedz jej, że wróżki robią sobie z tego talerzyki. - A więc lady Isabella wierzy we wróżki... - Wcale nie - żachnęła się i zaraz spoważniała. - Ale Marissa pewnie tak.