dosc du¿ej, by jednoczesnie mogły brac w niej prysznic dwie

- Naprawdę? - O, tak. - Skinęła głową, jakby zgadzała się z samą sobą; zarzuciła na ramię pasek neseseru i szukała swoich kluczy. - I ja dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi. - Proszę to zrobić - odparł. Błysnąwszy jeszcze raz lodowatym uśmieszkiem, Katrina pomaszerowała do samochodu. Kręciła tym swoim małym, sprężystym tyłkiem, jakby był nie wiadomo jak nadzwyczajny, ale Nevada nie odczuwał zainteresowania. Równie dobrze mógłby chcieć przytulić żmiję. Kiedy usiadła za kierownicą, słońce już schowało się za zachodnimi wzgórzami i szybko nadciągał mrok. Długie fioletowe cienie wpełzały na pola i kilka pierwszych gwiazd zamrugało na niebie. Gdzieś w oddali zawył kojot. Nevada stał w szerokim rozkroku, z rękami założonymi na piersi, i obserwował sypiącego się gruchota Katriny. Powtarzał sobie, że nie może brać do serca jej insynuacji. Była oportunistką i niczym więcej. Czuł, że ma ona własny plan, że jest osobiście zainteresowana uwolnieniem Rossa McCalluma. O co może jej chodzić? Patrzył, jak między drzewami mrugają tylne światła escorta. Zmrużył oczy. Zapomnij o niej. Nie wygrzebie niczego kompromitującego, pomyślał. Mimo to nie mógł zlekceważyć faktu, że ona może narozrabiać. Podenerwowany, wszedł do środka i sięgnął po słuchawkę. Machinalnie wykręcił numer Shelby. Zaczekał. Nikt nie odebrał telefonu w domu sędziego Cole’a. Nie zadał sobie trudu, żeby zostawić wiadomość. Ogarnęło go złe przeczucie z powodu wścibskiej reporterki, ale również dlatego, że martwił się o Shelby i był przygnębiony tym, że Ned Pritchart zmarł i zabrał do grobu wszelkie informacje na temat Elizabeth. Fakt, że doktor Pritchart nie żył, nie był specjalnym zaskoczeniem, ale oznaczał, że mieli o jeden trop mniej, poszukując http://www.eckielce2017.pl/media/ jeden sposób mo¿e sie o tym przekonac - musi znalezc ten przeklety pierscionek! Zaczeła od swojej łazienki, gdzie na półce stała kasetka z bi¿uteria. Nic. Przejrzała nocne stoliki, a potem wszystkie szufladki swojego biurka. Nic. - Mysl, Marla, mysl - mrukneła pod nosem i przeszła do garderoby. Tam powinna trzymac druga kasetke, te, w której przechowywała swoje precjoza. Niczego takiego jednak nie znalazła. Mo¿e Alex zdjał jej pierscionek z palca, zanim zabrano ja do szpitala. Ale przecie¿ w takim wypadku zabrałby tak¿e obraczke, czy¿ nie?

- Sądzę, że wiesz, gdzie jest Elizabeth. Poprawił marynarkę i sięgnął po swoją kościaną laskę, do stojaka na parasole w pobliżu frontowych drzwi. - Już o tym rozmawialiśmy. - Wiem, ale myślę, że kłamiesz. Ona żyje i ty wiesz, gdzie jest. - Skończ już z tym, Shelby. - Nie mogę! - Złapała go za rękaw, wbiła palce w delikatny materiał. - Czy ty nie rozumiesz, tato? To jest ważna Sprawdź Objał ja mocno w talii, znalazł wezeł paska i poluzował go. Marla czuła jego dzika namietnosc. Wygieła sie w łuk i wsuneła palce w jego włosy. Nick całował jej ramiona, budzac dreszcze rozkoszy i sprawiajac, ¿e zapomniała o całym swiecie. Zapomniała, ¿e postanowiła nigdy nie pasc ofiara jego zmysłowosci, ¿e miłosc do niego mo¿e tylko ja unieszczesliwic, ¿e romans z nim na pewno zrujnuje jej ¿ycie. Wezeł puscił nagle. Poły szlafroka rozchyliły sie, ukazujac kolejna warstwe satyny. Nick rozpiał góre jej pid¿amy i wsunał dłon pod spód. Marla jekneła, czujac ciepły dotyk na swoich piersiach. 280