jak czerwienieją jego uszy, i wyobrażał sobie, że wszyscy dookoła ją słyszą. Rozejrzał się nerwowo po niegdyś

a przed nią widać było światło w oknach i otwartych drzwiach domu Nevady. Czuła suchość w ustach. Zaparkowała auto i wysiadła z niego tuż przed zapadnięciem zmierzchu. Crockett zaczął 113 szczekać i kiedy przeskoczyła jedyny schodek prowadzący na ganek, Nevada pojawił się w drzwiach - barczysty i muskularny. Dlaczego zawsze zauważała, jak bardzo jest męski, surowy, twardy i nieokiełznany? Zupełnie jak te suche, wietrzne wzgórza, był prosty, dziki, taki teksański. I właśnie takiego mężczyzny powinnaś unikać jak jadowitego węża. - No, no, Shelby - wycedził i zaczął się uśmiechać od ucha do ucha. - A to niespodzianka. - Jego błyszczące, białe zęby kontrastowały z ciemnym w mroku nocy ciałem. Szare oczy bacznie jej się przyglądały. - Tęsknisz za mną? - Tak bardzo, że nie mogłam zasnąć - zadrwiła. - Ja też nie mogłem. - W jego oczach tliło się rozbawienie i Shelby trochę się rozluźniła. Nevada uniósł brew, a na uśmiechniętej twarzy pojawiły się dołki. - Ale nigdy nie myślałem, że się do tego przyznasz. Wabił ją i chociaż mówiła sobie, że nie może tańczyć tak, jak on jej zagra, to jednak nie oparła się pokusie i powiedziała: - No, już przestań się tak sobą zachwycać, Nevada. Ja przestałam. - Akurat - mruknął. Kiedy próbowała przejść obok, szybko ją objął. Zanim zdążyła pomyśleć, już przyciągał ją do swojej płaskiej i twardej klatki piersiowej, tak że widziała jego nie raz złamany nos, i patrzył na nią oczami, które wydawały się srebrzyste w księżycowej poświacie. - Pani jest największą kłamczuchą, jaką w życiu spotkałem, a to dużo powiedziane, bo poznałem ich wiele, i to całkiem sprytnych. http://www.e-medycynaizdrowie.net.pl - Ale ty tak nie uważasz. - Po prostu nie wiem. Wrócę późno - zawołał przez ramię i wyszedł na dwór. Drzwi zatrzasnęły się za nim. Czuł szalejącą w krwi adrenalinę. Miał kilka godzin do zachodu słońca i zamierzał dobrzeje wykorzystać. Weźmie wykrywacz metalu i sam namierzy przeklętego uzbrojonego bandytę. Załatwienie nakazu rewizji nie powinno być problemem, nawet gdyby dostał je po fakcie. Znał dostatecznie wielu sędziów w okręgu Blanco, którzy mogliby coś dla niego zrobić. Potem zabierze dowody do laboratorium - pod warunkiem, że znajdzie jakieś dowody. Ale to będzie jego śledztwo. Sam przyskrzyni winnego. Właśnie tak, do diabła! Od dziesięciu lat Shep Marson nie jechał tak szybko. Albo to wyprawa z motyką na słońce, albo uda mu się rozwikłać dziesięcioletnią zagadkę i mieć swoje pięć minut zasłużonej sławy. Może jednak będzie się ubiegał o posadę szeryfa. Szeryf Shepherd Belmont Marson. 143 Brzmi nieźle, naprawdę nieźle.

mieszały się z wonią jej perfum. - Chciałbyś się czegoś napić? Mam colę albo kawę, albo... - Nie, dziękuję - skłamał. Zupełnie zaschło mu w gardle. Jej włosy były ciemne i błyszczące; delikatne loki okalały twarz w kształcie serca. Świetliste oczy spoglądały na niego sponad prostego, krótkiego nosa. Vianca miała najpełniejsze wargi, jakie kiedykolwiek widział. Była ubrana w białe dżinsy, szeroki, czarny pas ze srebrną sprzączką i intensywnie różowy top, który opinał jej piersi. - Mówiłaś, że masz informacje o tej sprawie. - Tak... chwileczkę. Muszę sprawdzić, co u madre. Proszę, usiądź. - Pokazała mu kanapę w pokoju, gdzie grał Sprawdź - A dlaczego Robertson miałby im isc na reke? - spytał Paterno. Ta teoria ciagle wydawała mu sie troche niepewna, a jednak... mo¿e... - Z tego samego powodu, co wszyscy inni. Dla pieniedzy. Alex Cahill hojnie wspomagał szpital i klinike, a zapewne równie hojnie zasilał prywatne konto Phila Robertsona. - Jestes pewna tego wszystkiego? - Paterno potarł kark. Doszedł do wniosku, ¿e warto ten pomysł przeanalizowac. Janet zazwyczaj potrafiła dotrzec prawdy, ale tym razem jej teoria wydawała sie mało wiarygodna. - Ciagle wiele pytan pozostaje bez odpowiedzi. - Tak myslisz? - Całe mnóstwo - burknał, choc wiedział, ¿e