może się spodziewać.

Zajrzała pod pianino, podniosła brzegi dywanika. W końcu usiadła i zaczęła się zastanawiać. A więc jednak. Jakiś łajdak strzelił jej w okno, zakradł się do domu, zabrał kulę i znów zniknął, przez nikogo niedostrzeżony. Kiedy? Jak? Dlaczego? I jak to możliwe, by nikt niczego nie zauważył ani nie usłyszał? Wczoraj wieczorem była z dziećmi w Manchesterze. To mogło się zdarzyć wtedy. Dom był pusty. Okno jadalni wychodziło na wschód. Dalej był garaż, stodoła, strumień. Może jakiś myśliwy, który polował w lesie nad strumieniem, przypadkiem trafił w jej okno, wpadł w panikę, zakradł się do domu i zabrał kulę? Ale dobrze wiedziała, że to nie był przypadek. Zastanawiała się, co robić dalej. Wiedziała, że jeśli zadzwoni po policję, to tej nocy nie pójdzie już spać, a poza tym będzie musiała opowiedzieć wszystko dzieciom. A to byłby dopiero początek. Policjanci skontaktowaliby się z Waszyngtonem, a policja z Kapitolu czułaby się w obowiązku sprawdzić, czy te wydarzenia miały coś wspólnego z Jackiem Swiftem, no i oczywiście powiadomiłaby http://www.dragonmc.pl dłuższa niż droga wzdłuż strumienia, ale za to łatwiejsza. Dziewczyna tryskała energią, zapewne z powodu żałosnego trybu życia, jaki zmuszona była tu prowadzić. Powinna być teraz na dobrym obozie albo w letniej szkole za granicą. Barbara z trudem hamowała wściekłość. Gdyby tylko udało jej się przebić przez mur, za którym Jack ukrywał swe uczucia, gdyby udało się sprawić, by dostrzegł, co ona może mu zaoferować, wówczas zyskałaby również wpływ na wychowanie jego wnuków. Wiedziała, że Jack cierpi, widząc, jak wyrastają na wieśniaków. Podniosła się z wymuszonym uśmiechem. – Skoro tak, to chodźmy – powiedziała. – Prowadź. Madison zeskoczyła ze schodków i raźnie ruszyła do przodu,

Uśmiech Jacka przygasł. Restauracja była popularna wśród pracowników Kongresu, a także dziennikarzy, wiecznie spragnionych świeżych plotek. Nie miał jednak wyjścia. Darren wiedział, co robi, przychodząc właśnie tutaj. – Proszę bardzo – rzekł chłodnym tonem. Mowery opadł na ławkę po drugiej stronie stolika. Sprawdź do działania Barbara dokładnie sprawdziła cały teren. Lucy była zbyt skoncentrowana na sobie i za głupia, by ją podejrzewać. Strzał w okno jadalni okazał się jej największym wyczynem. To było jeszcze lepsze niż kula na siedzeniu samochodu. Barbara poczekała, aż Lucy zabrała dzieci do Manchesteru. Zaparkowała samochód na poboczu drogi, jak uczyniłby ktoś wybierający się obejrzeć wodospad. Pokonała strumień, przeskakując z kamienia na kamień, a potem, nisko pochylona, wspinała się po stromej, zalesionej skarpie, aż dom Lucy znalazł się w polu widzenia. Pod osłoną krzewów padła na ziemię, nie zważając na chmary komarów, ani na chwilę nie tracąc przytomności umysłu i koncentracji. Gdyby ktoś ją wtedy zobaczył, nie miałaby nic na swoje