– Chwileczkę, o co tu chodzi? Cholera!

– Rozmawiałem z Petrocelli przed kilkoma godzinami. – Hayes spojrzał na zegarek. – Jakieś cztery godziny temu. Wiedziała, że samolot jest opóźniony, ale mówiła, że będzie na lotnisku przed lądowaniem. – To już za długo. – Martinez zdjęła marynarkę z oparcia krzesła. – Dałam już znać, że szukamy jej wozu. Lepiej zachować ostrożność i dmuchać na zimne. – Fakt – mruknął Hayes. Bentz był świadom upływu czasu, każdej bezcennej sekundy, która może oznaczać śmierć O1ivii. – Musimy ją znaleźć. – I znajdziemy – zapewnił Hayes. Bentzowi to nie wystarczało. Był niespokojny, musiał coś robić, a nie tylko czekać. Boże, jeśli O1ivii coś grozi z jego powodu... Zadzwonił do córki i ugięły się pod nim kolana, gdy odebrała. – Cześć, tato, wróciłeś już od domu? – Jeszcze nie. – Boże, Kristi, tak mi przykro. Oddałbym wszystko, żeby być w Luizjanie razem z Olivią. Co ja narobiłem? – Nadal uganiasz się za duchami? – Tak. – Nie powiedział jej o O1ivii, nie chciał jej niepokoić. Tak naprawdę zadzwonił tylko po to, by się upewnić, że ukochanej córce nic nie grozi, że nie sprowadził nieszczęścia na całą rodzinę. http://www.domaszkowice.pl – Przypominasz sobie coś jeszcze? – Tylko to, że żałowała – powiedziała w przypływie szczerości. – Że cię skrzywdziła. Spojrzał na nią, jakby znowu się z nim drażniła. I trudno mu się dziwić. – Mówię poważnie, Rick. Była na siebie wściekła za, jak to nazywała, swoje przekleństwo – odruch, by odpychać od siebie wszystko, co dobre. Owszem, była egocentryczna i próżna, ale w głębi duszy była też bardzo dobra. I na swój dziwaczny sposób kochała cię. I to bardzo. Rozdział 9 I ego dnia Bentz po raz pierwszy zobaczył Jennifer w Los Angeles. Rozstał się z Shaną w jej rezydencji w Beverly Hills i pojechał na południowy zachód; chciał odnaleźć ulicę Figueroa i zaspokoić chorą ciekawość. Przetrawiał w myślach to, czego się dowiedział od Shany, usiłując oddzielić prawdę od fikcji, a może raczej wydobyć rzeczywistość z bardzo subiektywnej opowieści. Powoli brnął

broni człowieka, który w środku nocy ściągnął go aż do Santa Monica, żeby załatwił sprawy z miejscowymi funkcjonariuszami. – Były członek rodziny – poprawił Bledsoe, co rozdrażniło Hayesa jeszcze bardziej. Hayes zawsze uważał, że Bentzowi niesłusznie się oberwało, gdy obwiniano go o nierozwiązanie morderstwa sióstr Caldwell i postrzelenie dzieciaka. Fakt, stawiał się, ale te pomyłki nie oznaczały, że miał się stać kozłem ofiarnym i Sprawdź innych uczniów panny Bette, i słuchał, jak śpiewają pieśń za pieśnią – od starych spirituals po piosenki popowe i rockowe. Rozpoznał Michaela Jacksona i Eltona Johna. Po występie grupowym każdy po kolei prezentował solówkę, stając na małym podeście, który wyglądał, jakby żywcem zabrano go z planu serialu Mały domek na prerii. Hayes wślizgnął się spóźniony, poczuł na sobie karcący wzrok Delilah i wyciszył komórkę. Od tej chwili słuchał tylko córki, która, przynajmniej jego zdaniem, przyćmiła innych wykonawców. Koncertem dyrygowała postawna Murzynka, ona także akompaniowała śpiewakom na gitarze albo na fortepianie. Hayes z trudem wytrzymał występy solowe. Owszem, dzieciaki nie fałszowały, ale żadne z nich nie miało szans dotrzeć dalej niż do pierwszej rundy Idola, niezależnie od tego, co sobie myśleli ich rozpromienieni dumą rodzice, zajmujący wszystkie ławki. Oczywiście poza Maren. Będzie gwiazdą. Hayes zdawał sobie sprawę, że czuje to samo, co inni rodzice, tylko że jego córka naprawdę ma talent.