- To bardzo łaskawe z pańskiej strony, milordzie, ale pani Delacroix kazała mi

Rose uśmiechnęła się z przymusem. - Dobrze. Alexandra ustawiła się za nią w kolejce i... zamarła na widok kobiety idącej ulicą. Chuda, wręcz zasuszona, z siwymi włosami schowanymi pod czarnym wdowim czepkiem, szła wyprostowana, z uniesioną brodą. Nie rozglądała się w lewo ani w prawo, tylko zmierzała prosto ku piekarni. Zupełnie jakby wiedziała o jej obecności. - Och, nie - wyszeptała Alexandra, blednąc. Chwyciła Rose za ramię. - Co... - Cii. - Pociągnęła zdziwioną uczennicę za róg. Gdy znalazły się w bocznej uliczce, przystanęła i położyła rękę na piersi, łapiąc oddech. - O co chodzi? Co się stało? - spytała dziewczyna z niepokojem w głosie. Guwernantka obejrzała się przez ramię. - Przepraszam, Rose. - Nie ma za co. Dobrze się czujesz? Trochę już ochłonęła, ale podejrzewała, że przez następny tydzień będzie się bała własnego cienia. - Tak. Po prostu... zobaczyłam swoją poprzednią pracodawczynię. Jej widok bardzo mnie zaskoczył. Oczy podopiecznej zrobiły się okrągłe. - Lady Welkins? http://www.dobre-budownictwo.org.pl - Dobrze, milordzie - powiedział doradca z ciężkim westchnieniem. - Zawsze leży mi na sercu pańskie dobro. Mam nadzieję, że pan to rozumie. Hrabia zerknął na niego z ukosa. - Dlatego nadal pan u mnie pracuje. W tym momencie jednak działa mi pan na nerwy. Proszę odszukać Vincenta, dobrze? Pan Mullins skinął głową. - Tak, milordzie. Gdy prawnik ruszył w stronę stajni, Lucien oparł okno o ścianę i siadł na kamiennej ławce. Do tej pory nigdy nie znajdował czasu na podziwianie własnego ogrodu. Teraz dostrzegał rzeczy, które wcześniej umykały jego uwadze. Chyba wiedział dlaczego: opuścił go zapiekły gniew na cały świat. Zawdzięczał to Alexandrze. - Czy ktoś jeszcze uciekł z twojej piwnicy? Lucien zerwał się na równe nogi. Oddech zamarł mu w krtani na widok panny Gallant

- O co chodzi? Rodzice? - zapytała, zniżając głos do szeptu. Gloria pokręciła głową i nachyliła się ku przyjaciółce. - Nie uwierzysz. Spotkałam niesamowitego chłopaka. Chyba się w nim zakochałam. Liz wmurowało w ziemię. Patrzyła na Glorię oczami wielkimi jak filiżanki. - Zakochałaś się? - powtórzyła szeptem. - Kim on jest? Gdzie go poznałaś? - Chwyciła Glorię za rękaw. – Musisz mi wszystko opowiedzieć! Gloria nie kazała sobie dwa razy powtarzać. Zrelacjonowała w detalach spotkanie z Santosem. Nic nie ukrywała, mówiła, jak mu się narzucała i jak ją spławił. Mówiła o rozmowie w windzie, o przejażdżce nad jezioro i o spacerze wzdłuż falochronu. Opisała Santosa: jego twarz, karnację, rozwodziła się nad tym, jak był ubrany, jaki ma piękny głos, jak przechyla głowę, kiedy się śmieje. Sprawdź zniknie na dobre. Alexandra kiedyś porównała go do swojego wuja. Nagle przestało mu się to podobać, że w pewnym sensie on tak samo traktował swoją rodzinę. - Może tak, ale sytuacja pańskiej siostrzenicy wcale się nie poprawi. Zabiłaby go, gdyby znała jego zamiary. Pocieszał się nadzieją, że ostateczny rezultat ułagodzi jej gniew. Zresztą nie zostawiła mu wyboru. Musiał usunąć barierę, która ich dzieliła. - A dlaczego miałoby mnie to obchodzić? - Ponieważ Alexandra obawia się, że gdy tylko straci pańskie poparcie, lady Welkins spróbuje doprowadzić do jej aresztowania. Diuk milczał przez długą chwilę. Lucien pohamował niecierpliwość. Jeszcze kilka tygodni temu sam by tak postąpił, zwłaszcza gdyby chodziło o Rose. Ostatnio jednak złagodniał, a w dodatku był zakochany w ofierze niesprawiedliwości.