Gdyby to, gdyby tamto... Lista ciągnęła się w nieskończoność.

- Nie, tego nie zrobiła. Nie mogłaby pod waszą nieobecność. - Wyjął z walizki prążkowaną koszulę. Była czysta, ale pogniotła się przy przepakowywaniu. - Jest tu gdzieś blisko pralnia? - Prawie wszystko jest blisko. Mama mówiła, że wpadło ci w oko poddasze. Matthew podniósł na nią zdumiony wzrok. - Niezupełnie. Dowiedziałem się od mamy, że twój tata urządził tam sobie pracownię. Wspomniałem tylko, że mnie też to miejsce pasowało by do pracy, ale mama powiedziała, że ty chcesz się tam wprowadzić. I na tym stanęło, za nic nie chciałbym popsuć ci planów. 31 - Nie mógłbyś. Nie pozwoliłabym na to. No proszę. Sopel lodu, tak samo jak jej siostra. A jednak półtorej godziny później, na dole, w otoczeniu rodziny była taka jak przedtem: miła i przyjacielska. Zaproponowała, żeby wybrali się wszyscy na rundkę po okolicznych sklepach, ewentualnie wstąpili do kilku lokali, żeby Matthew szybciej się zadomowił. - To bardzo ładnie ze strony Flic - powiedziała Karolina, kiedy http://www.dobre-budownictwo.com.pl Lorenzo obserwował, jak zmienia się wyraz jej twarzy. - Wcale nie - zaprotestowała poniewczasie. - Po prostu bałam się o pierścionek. - Czy słyszał niepewność w jej głosie? Czy wiedział, że sama nie wierzy w swoje słowa? Nie zdołała się opanować i wyciągnęła rękę, by dotknąć jego piersi. Lorenzo musiał czytać w jej myślach, bo czy inaczej pozwoliłby jej zagubić się we własnym pragnieniu? Czy odpowiedziałby pieszczotą równie namiętną? Jodie czuła się silna i kobieca jak nigdy. Pochyliła głowę, by..: - Nie! - Szorstkość jego odmowy zaszokowała ją. W jej oczach odbiło się zmieszanie i rozczarowanie. - Dlaczego nie? - zaprotestowała. Lorenzo wiedział, że jeżeli dopuści do jeszcze bardziej intymnych pieszczot, nie zdoła nad sobą zapanować. - Nie możemy. Nie mam prezerwatyw, a nie zamierzam wpaść w pułapkę ojcostwa - wyjaśnił szorstko. - Nie lepiej było pomyśleć o tym wcześniej? - zapytała Jodie, zsuwając się z łóżka i ubierając w niezdarnym pośpiechu. Nie mogła pozwolić, by się zorientował, że to odrzucenie boleśnie przypomniało jej postępowanie Johna. Nie chciała też pokazać, jak głęboko zranił ją i zawstydził. Jak bardzo naiwna była jej wiara, że może o czymkolwiek decydować. Spiesząc do bezpiecznej przystani swojej sypialni, uświadomiła sobie z goryczą, że w tym związku wszelkie decyzje leżą poza jej zasięgiem.

Telefon zadzwonił, kiedy sprzątali ze stołu. Flic odebrała, zapytała, kto dzwoni, po czym podała mu bezprzewodową słuchawkę. - Do ciebie. Jakaś Katrina. Matthew wziął słuchawkę, niemal ubawiony naburmuszoną miną dziewczyny. Sprawdź Wasza Wysokość jest nadzwyczaj bogatym człowiekiem. Mike zeznał, że Volturi poprzysiągł Waszej Wysokości zemstę i że słyszał, jak wydawał w tej sprawie dyspozycje. - Co właściwie próbujesz mi powiedzieć? – zapytał Edward. - Przecież gang jest pod kluczem. - Tak, ale Volturi ma mnóstwo kontaktów, wiele z nich na pozór wcale niezwiązanych z gangiem. To człowiek, który nikomu nie ufa. Przesłuchaliśmy go oczywiście, ale to szczwany lis i powiedział nam tyle, co nic. W każdym razie Mike twierdzi stanowczo, że Volturi zlecił komuś zamach na życie Waszej Wysokości i bliskich mu osób - wyjaśnil szef policji. - Naturalnie traktujemy jego słowa bardzo poważnie i zamierzamy ustalić osobę zabójcy, dopóki jednak to nie nastąpi, muszę prosić Waszą Wysokość o zgodę na ochronę. Edward natychmiast potrząsnął głową w geście odmowy. - To niemożliwe - odpowiedział chłodno i zdecydowanie. - Nalegam, by Wasza Wysokość jeszcze to przemyślał. Proszę też uprzedzić o zagrożeniu bliskich i przyjaciół. Edward zmarszczył brwi. - Chyba nie zdołają dotrzeć w pobliże władcy i jego rodziny? - zapytał. - Nie myślałem o Największym z Wielkich - odpowiedział szef policji. - Więc o kim? - spytał niecierpliwie Edward. Jego najbliższym krewnym był władca. Szef policji uczynił gest pozdrowienia.