szukam tego jedynego - rozmarzyła się Cara.

Dziewczęta wróciły ze szkoły o zwykłej porze, spędziły jakiś czas z matką, potem poszły się przebrać i odrabiać lekcje. Wreszcie zbiegły na obiad przygotowany przez Izabelę, która została dłużej. Chloe, szczęśliwa, że zastała matkę zdrowszą, była dla Matthew miła jak zawsze, a Imogen i Flic - przynajmniej w obecności Izabeli i najmłodszej siostry - także odnosiły się do niego serdecznie. Aż do chwili, gdy Izabela poszła do domu, a Chloe do łóżka. Zjawiły się obie w gabinecie. Tym razem - żadnego udawania. Nawet zwykłej grzeczności - nie zapukały, tylko po prostu weszły, Flic pierwsza, Imogen za nią. Ta ostatnia zamknęła drzwi, po czym stanęły ramię w ramię przed biurkiem. 76 - Mama powiada - zaczęła Flic - że miałeś parszywy dzień. - Mogłyście się tego spodziewać. - Tak myślałyśmy - potwierdziła Imogen. - W czasie przerwy na lunch wyobrażałyśmy sobie, że właśnie próbujesz wmówić mamie, jakie ma wredne córki. - Miała złą, odpychającą twarz. - Wiedziałyśmy, że ci nie uwierzy. - Tego bym nie powiedział. http://www.dobrabudowa.net.pl/media/ małżeństwo nie okazało się wyjątkowo bezdusznym i egoistycznym postępkiem? - Matthew... Pokręcił wolno głową. - To dla ciebie trudne, wiem. - Niepokój nieco zelżał. W końcu rzecz się stała i pogłębianie poczucia winy na nic się nie zda, podobnie jak przerzucanie odpowiedzialności na żonę. - I w dodatku nie koniec na tym, obawiam się, że to nieuniknione. - Ale jesteś moim mężem. Powinnam umieć mówić ci o wszystkim. - Umieć, tak. Ale to nie znaczy, że musisz mi wszystko mówić, zwłaszcza gdy dotyczy to spraw osobistych osób trzecich. - Przecież tu chodzi o nasze dzieci, nie o obcych ludzi!

Matthew pokiwał głową i wyjął ze słoika torebkę herbaty. - Nie, tylko nie to paskudztwo - zaprotestowała. - Zaparzę jej prawdziwą herbatę, ale bardzo słabą. Podziękował i zawiadomił ją, że nie idzie do pracy; chce zostać z Karoliną i dopilnować, żeby się niczym nie przejmowała. Gospodyni uznała, że to dobry pomysł. Sprawdź się podnosić - najpierw na kolana. Kiedy Matthew pomógł jej usiąść, po raz pierwszy go nie odepchnęła. - Chyba mamy dość biegów jak na jedną noc - szepnął ochrypłym głosem. Z tyłu podszedł umundurowany policjant z dwoma kocami, ale Matthew podniósł ostrzegawczo rękę. - Dwie minutki, dobrze? - poprosił, przekrzykując wiatr. - Niezbyt odpowiednie miejsce na pogawędki, nie sądzi pan? - zauważył policjant. - Ciut za chłodno. - Proszę - odezwała się bez tchu Imogen. - Nie ucieknę więcej, przysięgam. Muszę z nim porozmawiać, teraz albo nigdy. 355 - Ja też proszę, panie władzo. Tylko parę minut.