- Więc wyobraź sobie, że powiedział, żebyś... - Alice zrobiła dramatyczną pauzę - natychmiast wyskakiwała z łóżka i szła na bal!

nadzwyczajny wprost talent do gotowania. Jego bogaty, utytułowany, przystojny druh uśmiechnął się do Becky porozumiewawczo. Alec poczuł, że rośnie w nim złość i zazdrość. - Owszem, wiem o tym. - Kto by pomyślał, że gotowanie może dać tyle satysfakcji? - spytał kpiąco Rush. Becky spuściła oczy,, z trudem powstrzymując śmiech. Jak śmieli się z niego natrząsać? Usiłował cmoknąć Becky w policzek, lecz się uchyliła i trafił w sam kącik jej warg. Spojrzała na niego srogo. - Gdzie tak długo byłeś? Bal dawno się skończył. Alec spojrzał na zegar. Do licha! Już po czwartej. Nic dziwnego, że tak go chłodno powitała. Co sobie teraz o nim pomyśli? Było wprawdzie bardzo późno, ale jeśli powodem gniewu Becky jest przypuszczenie, że spędził ten czas z inną kobietą, to jak ona sama śmie flirtować z Rushem, słynnym z odbijania przyjaciołom kochanek? - Pozwól na słówko, Nick - zaczął zimnym tonem. - Jak najchętniej. Panno Ward, przepraszam na chwilę. - Rush był bardzo uprzejmy względem Becky. Co za zmiana od czasu ich pierwszego spotkania pod domem Draxingera! Alec z przykrością uświadomił sobie, że Rush mógłby być jego rywalem, gdyby tylko zechciał. Becky dygnęła przed przyszłym markizem, a Rushford odwzajemnił jej ukłon. Alec gestem nakazał mu iść pierwszemu i nim się oddalił, ostentacyjnie wziął sobie odrobinę puddingu. Gdy weszli obaj do salonu, nie bawił się w grzeczności. http://www.deskaelewacyjna.biz.pl/media/ Wszedł niepewnie do klubu, przeciskając się przez tańczących mężczyzn, podchodząc do baru i zamawiając piwo. Odetchnął ciężko, mimowolnie się uśmiechając. Wreszcie sobota! Ale i tak strasznie się denerwował! Musi mu się wszystko udać, bo po prostu Książę musi być jego. Nie ma innej opcji! To on w końcu był księżniczką. Ustawił się w najbardziej widocznym miejscu przy barze, opierając się o niego nonszalancko ze swoim piwem i rozglądając się ukradkiem po klubie, ale nigdzie nie potrafił dostrzec Adama… Nagle koło jego ucha ktoś zagwizdał z podziwem. Podskoczył przestraszony, spoglądając na mężczyznę stojącego tuż obok. Jakiś wysoki szatyn z włosami zaczesanymi do tyłu i tunelem w uchu. Ubrany był w obcisłą, czarną bluzkę na ramiączkach i jakieś szerokie spodnie. Ale mimo wszystko był nawet przystojny.

Surowe usta Carlise’a złagodniały w uśmiechu. - Wiem o tym. I zapewniam, że lady Isabella nie przyjechała tu, aby wodzić cię na pokuszenie. - Musiałaby się bardzo starać. - Edward kilka razy zakręcił kieliszkiem, po czym upił mały łyk. - Yeats? - prychnął. - Są tacy, którzy uważają, że literatura nie kończy się na podręcznikach do konnej jazdy - rzekł książę z przekąsem. - Wolę to niż wiersze o nieszczęśliwej miłości albo pięknie ukrytym w kropli deszczu - zaperzył się Edward, ponieważ jednak poczuł się niezręcznie, szybko ustąpił: - Zresztą mniejsza o to. Postaram się, żeby przyjaciółka Alice czuła się miłym gościem. - Nie wątpię. Sprawdź zwykły dziwkarz? Jeśli tak właśnie o mnie myślisz, to obraziłaś mnie bardzo. - Nie wmawiaj mi, że powiedziałam coś podobnego. I nie obawiaj się, nie zaciągnę cię do ołtarza. Nie mogłabym zresztą tego zrobić bez zgody opiekuna. Skończę dwadzieścia jeden lat dopiero pierwszego sierpnia. Poza tym nigdy by mi na to nie pozwolił. - Masz na myśli Kurkowa? - Znasz Michaiła? - Zdumiała się. - Znam niemal wszystkich w Londynie. Oczywiście prócz ciebie, moja droga. Sprawdziłem, dokąd poszłaś. Próbowałaś zobaczyć się z Westlandem, ale Kurkow cię wyprzedził. Co teraz zrobisz? - Ja... nie wiem. Zastanowię się. - Dlaczego wybrałaś się akurat do Westlanda? - Przestań pytać, nie mam zamiaru ci opowiadać. - Właśnie, że będę pytał, nawet przez cały dzień! Dlaczego Kurkow cię prześladuje?