- Nie - wyjąkał odwracając wzrok od jej nagich

- Wyjdź, wyjdź wreszcie, gdziekolwiek jesteś! - zawołała. Żadnej odpowiedzi, nikogo. A jednak wyczuwała go, jakby stał obok. - Przestań! - ostrzegła, wyszła na środek holu i wpatrywała się w ciemność. - Nie zachowuj się jak duch. Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, to, do licha, mów. Cisza. - A ja chcę z tobą porozmawiać! - krzyknęła. Jakiś ruch na końcu szerokiego holu sprawił, że rzuciła się tam biegiem. Wpadła do kuchni w chwili, gdy właśnie wychodził na zewnątrz. Podbiegła do drzwi i wypadła na zewnątrz. - Richardzie! Zawahał się, ale tylko na chwilę. Miał na sobie ciemny dres z kapturem. Ruszył biegiem w stronę plaży. Patrzyła za nim, aż zniknął w ciemnościach. Nie możesz się ukrywać w cieniu na wieki, pomyślała. Dzieci są zdecydowanie bardziej spontaniczne niż dorośli, stwierdziła Laura. Spodziewała się, że następnego dnia rano Kelly będzie nieufna i przestraszona, tymczasem dziewczynka zupełnie ją zaskoczyła. http://www.deska-tarasowa.info.pl stukała się w policzek i patrzyła na niego uważnie. - Napięcie jest wynikiem powstrzymywania uczuć. Ciekawe, jakie uczucia powstrzymujesz? Pytanie było niewinne, ale zdradził ją figlarny błysk w oku i zaczepny ton. Jack przyznał, że rzeczywiście stworzył potwora. W najlepszym razie czarownicę lub flirciarę. I wcale tego nie żałował. Szybkim ruchem przewrócił Malindę na plecy i wsparł się nad nią łokciami. - Zaraz ci pokażę, co powstrzymuję - ostrzegł. - I to od wielu dni. Jeśli chciał ją nastraszyć, to zupełnie mu się to nie udało. Malinda zaśmiała się radośnie, objęła go za

pocałunkami. Rozpinała guzik po guziku. Jej wargi były jak łagodzący balsam. - Nie widzę żadnych okaleczeń. Widzę tylko oznaki twojej odwagi. Rany odniesione w wojnie. Serce Richarda łomotało miarowo i mocno. Przesunął dłoń na jej kark i wsunął we włosy. Złacisnął palce i odciągnął jej głowę do tyłu. Sprawdź obojga. Czy zastanawiałaś się może, dlaczego się wtedy spóźniłem? - Nie musiałam się zastanawiać. Mówiłeś, że przedłużyło ci się spotkanie. - Zgadza się. A nie byłaś ciekawa, czemu mam tyle spotkań w Chicago? - Nie. Dla mnie praca to praca. JEDNA DLA PIĘCIU 155 - Zgadza się, ale niezupełnie. - Machinalnie bawił się palcami Malindy, ale ona czuła, jak przeszywa ją prąd. - Pracowałem tak długo, bo nie chcę już więcej opuścić żadnego występu chłopców. Robiłem to i dla ciebie, i dla nich.