Tym razem głowę miał zajętą myślami o ciemnowłosej piękności, małej petardzie, która jednym pocałunkiem wywróciła cały jego świat do góry nogami.

opowieściami o naszej niedoli. - Jeśli nie odpowiesz na moje pytanie, spotka cię dużo większe nieszczęście. - Wyjął z kieszeni zmięty list i rzucił go jej pod nogi. - Nigdy więcej nie zobaczysz się z tą kobietą, a ona nie przestąpi progu tego domu. Ciotka przeszyła go wzrokiem. - Zabraniasz samotnej wdowie przyjaźni, ale pozwalasz, żeby pod twoim dachem mieszkała morderczyni? - Zgadza się, to jest mój dach. Skoro ciebie tu toleruję, jestem w stanie znieść wszystko. Zaś panna Gallant wystawia moją cierpliwość na próbę w znacznie mniejszym stopniu niż ty. - A co z jej reputacją? - A Z moją? Fiona wycelowała w niego palec. - Właśnie! Nie sądź, że mnie oszukasz i że nie widzę, co się tu dzieje. Jej chodzi o twoją fortunę, podobnie jak wcześniej o pieniądze lorda Welkinsa. Wiem, że z tobą sypia. I nie zmusisz mnie do milczenia. W pierwszej chwili Lucien pomyślał, że ciotka ma więcej rozumu, niż przypuszczał. Potem przemknęło mu przez głowę, że chętnie by ją udusił. - W takim razie odeślę cię do Blything Hall, gdzie nikogo nie będzie obchodzić, co pleciesz. http://www.dentysta-krakow.info.pl Następne trzy dni spędził na bieganiu jak szaleniec, wysyłaniu zaproszeń na drugie w tym miesiącu przyjęcie u Balfourów, układanie z Robertem planu wieczoru i odwiedzaniu Alexandry w każdej wolnej chwili. Jeśli Fiona zauważyła, że siostrzeniec co dziesięć minut wymyka się do piwnicy win, pewnie uznała go za pijaka. Udawał, że przyznaje zwycięstwo ciotce, ale skrycie pracował nad pojednaniem Alexandry z wujem. Słowa Monmoutha o Lionelu Balfourze bardzo go rozzłościły. Poza tym nie dawało mu spokoju własne postępowanie z ostatnich kilku lat. Sam się sobie dziwił. Jeszcze parę miesięcy wcześniej nie poświęciłby tym wspomnieniom drugiej myśli. Teraz wciąż się zastanawiał, w jakim stopniu niechlubne uczynki przypominają ojcowskie i czy Alexandra słusznie wątpi w jego zdolność do miłości. Zadanie, które miało być najtrudniejsze, okazało się całkiem łatwe. Razem z panem Mullinsem wytropił i kupił kilka obrazów niejakiego Christophera Gallanta. Znał dobre mniemanie Alexandry o pracach ojca. Obejrzawszy je, stwierdził, że podziela jej opinię. Gdy

Wkrótce zacznie chować po kieszeniach smakołyki, pomyślała Alexandra, idąc do jadalni. W progu zatrzymała się jak wryta. Rose siedziała przy stole, przed nią leżał magazyn mody, talerz z jedzeniem był odsunięty na bok. Nad ramieniem kuzynki pochylał się lord Kilcairn i wskazywał na jakiś rysunek. - Dzień dobry, panno Gallant - powiedział, prostując się na jej widok. Gdy ich oczy się spotkały, ogarnęło ją nagłe pożądanie. Nie spodziewała się po sobie Sprawdź - Z pewnością nie potrzebuje pani żadnych rad, madame. Krawcowa odwzajemniła uśmiech, po czym wskazała na rząd krzeseł ustawionych pod ścianą, obok półek z belami materiałów. - W takim razie zaczynajmy. Pani Charbonne starannie wzięła miarę Rose i Fiony, a jej asystentki pilnie zapisywały liczby. Alexandra odnosiła wrażenie, że słynna krawcowa niewielu klientkom poświęca tyle uwagi. Panie Delacroix też najwyraźniej były oszołomione, bo od przybycia żadna nie wypowiedziała więcej niż dwa słowa. - A teraz pani, panno Gallant, s'il vous plait. - Ja? O, nie, nie sądzę - zaprotestowała Alexandra, rumieniąc się. Jedno wiedziała na pewno: madame Charbonne nie szyje strojów dla guwernantek. - Lord Kilcairn powiedział, że mam zanotować również pani wymiary. Alexandra zmarszczyła brwi.