żadnych posiłków. Willow zabrała trójkę swoich podopiecznych nad jezioro. Przebrali się w stroje kąpielowe i w podskokach wbiegli do wody tak podnieceni, że na pewno wystraszyli, wszystkie zwierzęta w promieniu pół kilometra. Willow usiadła na trawie, opierając się o pień drzewa. Choć przyglądała się dzieciom, jej myśli krążyły wokół osoby ich ojca. Dlaczego spojrzał na nią wyzywająco, gdy powiedział, że wieczorem wybiera się na kolację ze swoją szwagierka? Mówił takim dziwnym tonem. Jednak nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo Amy wybrała właśnie tę chwilę, by się do niej przysiąść. - Nie rozumiem, czemu Lizzie jest dla mnie taka niemiła - zagadnęła dziewczynka cichutko. Willow natychmiast skoncentrowała się na Amy. Dziewczynka po raz pierwszy próbowała nawiązać z nią rozmowę. Czyżby nadszedł moment przełomowy? - Nie wiem.- odpowiedziała tak samo cichym głosem. Dlaczego myślisz, że jest dla ciebie niemiła? - Nazywa mnie paskudą. http://www.corforte.com.pl I wtedy zobaczyła - matka stała na poręczy balkonu, chwiejąc się niebezpiecznie. W ręku trzymała różaniec. Powiew powietrza unosił w górę jedwabne poły szlafroka, rysując je po bokach jakby w kształt skrzydeł. Hope wyglądała niczym czarny, gotujący się do lotu anioł. - Mamo! - Gloria wyciągnęła ręce. - Nie ruszaj się, proszę! Hope spojrzała jej w oczy. Były spokojne i całkowicie przytomne. - Nadeszła Bestia - wyszeptała. - Pani St. Germaine, proszę, niech się pani nie rusza. - Santos posuwał się ostrożnie w głąb pokoju. Mówił głosem niskim, uspokajającym. - Proszę tylko... Różaniec wymknął się z palców i z charakterystycznym stuknięciem spadł na podłogę. Gloria zamarła, Hope uśmiechnęła się. - Zapamiętaj, córeczko. Zło przybiera różne oblicza. Po tych słowach runęła w dół. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY Santos raz po raz spoglądał na zegarek. Dzień w wydziale zabójstw dłużył się niemiłosiernie, chociaż każdy dzień od czasu samobójstwa Hope St. Germaine, aresztowania Chopa Robichaux i ujęcia człowieka, który mógł okazać się Śnieżynką, wydawał się niemiłosiernie długi. Owym człowiekiem był znajomy sklepikarz Tiny. Wrócił w końcu do Nowego Orleanu, a wtedy został zatrzymany. Wcześniej Santos i Jackson znaleźli świadków, którzy skojarzyli go z dwiema ofiarami - jeden z nich widział go razem z Billie, drugi w noc śmierci Lucii. Oczywiście facet zaprzeczał, jakoby był Śnieżynką, jednak Santos wiedział, że to on. Co więcej, wiedział, że Śnieżynka i zabójca jego matki to ta sama osoba.
- Jego lordowska mość pragnie zamienić z panienką kilka słów w gabinecie. Oczywiście, gdy będzie pani wolna. - Na... naturalnie - wyjąkała. - Gdzie jest markiz? - U siebie w gabinecie - powtórzył cierpliwie Timson. - Dziękuję, zaraz do niego pójdę. Służący ukłonił się i wyszedł. Clemency podbiegła do lustra, poprawiła włosy i ułożyła kołnierzyk. Dlaczego się tak denerwuje? Minął już ponad tydzień od wydarzeń na jarmarku i markiz okazał dostatecznie jasno swoją obojętność. Czyżby doszukał się czegoś na jej temat? A może ta wstrętna panna Baverstock napisała o niej kolejne kłamstwa? Wzięła głęboki oddech i zeszła po schodach. Sprawdź Im dłuŜej przyglądał się temu widowisku, tym bardziej podziwiał sprawność jeźdźca. Po chwili, gdy było juŜ oczywiste, Ŝe kowboj odniesie zwycięstwo, padło z tłumu wołanie: - Tak trzymać, Nita! Mark zamrugał oczami. Nita? Patrzył na kobietę zsiadającą z konia, a gdy jej stopa dotknęła ziemi, zdjęła kapelusz i masa czarnych włosów opadła jej na ramiona. Uśmiechnęła się i pomachała dłonią w stronę widzów. - Cholera. - Tylko to słowo burknął pod nosem. Jak on mógł zapomnieć, Ŝe Nita Windcroft moŜe się tu pojawić, sama, bezbronna, bez męŜczyzny? Obserwował, jak ta szczupła kobieta spojrzała na Jimmyego, który coś do niej mówił. Bez cienia uśmiechu ruszyła w stronę Marka, który, gdy była juŜ blisko, wyciągnął do niej rękę. Podała mu swoją, ale ponury wyraz nie zniknął z jej twarzy.