- Myślałaś, że nakryjesz mnie w łóżku z Cateriną? Jodie poczuła się winna. Nie mogła mu powiedzieć, że jego odrzucenie nie tylko pogłębiło jej niepewność, ale i sprowokowało pytanie, czy Lorenzo, podobnie jak John, szukał satysfakcji seksualnej gdzie indziej. - Nie zaprzeczysz, że byliście kochankami - brnęła dalej. - Tak - zgodził się krótko. - Ale to było dwadzieścia lat temu, byłem wtedy chłopcem. - Ona twierdzi, że wciąż jej pożądasz. - Ona może sobie tak myśleć, ale to nieprawda - odparł zdecydowanie. Wciąż trzymał ją za nadgarstek. - Chcesz wiedzieć, dokąd idę? - spytał. - Dobrze. Chodź ze mną. Ruszył tak szybko wąskim, podobnym do tunelu korytarzem, że Jodie musiała prawie biec, żeby za nim nadążyć. Czuła wilgoć i widziała krople wody na kamiennym sklepieniu i ścianach. Zatrzymały ich ciężkie, dębowe drzwi. - Ten korytarz to dawna droga do wieczności - wyjaśnił beznamiętnie Lorenzo. - Prowadził do lochów i sali tortur. - Do sali tortur? - Jodie usłyszała w swoim głosie odrazę. Lorenzo wzruszył ramionami, przekręcił klucz i otworzył ciężkie drzwi. - Sztuka wojenna kieruje się swoimi prawami. - W średniowieczu zapewne tak było - przyznała Jodie. - Ale... - Nie tylko w średniowieczu - przerwał jej. Wyglądał w tej chwili tak złowrogo, że zadygotała. Za drzwiami znajdowało się ogromne, nisko sklepione pomieszczenie. Pod jedną ścianą stały puste półki na wino, ze sklepienia kapała wilgoć. - Wszystko w porządku. - Lorenzo podążył wzrokiem za jej zaniepokojonym spojrzeniem na sufit. - Tu jest zupełnie bezpiecznie, a chłód, chociaż nieprzyjemny, też ma swoje zalety. Więziono tu przez pewien czas pierwszego męża mojej babki - dodał w zamyśleniu. - Był przeciwny Mussoliniemu i popełnił błąd, mówiąc to głośno. Został więc uwięziony i torturowany w swoim własnym domu. Moja babka nigdy się z tym nie pogodziła. Często mi o tym opowiadała. Gdyby miała wybór, wolałaby zamieszkać w jakimś konwencie, ale przyrzekła mężowi, że zostanie w Castillo. Jej małżeństwo z moim dziadkiem zostało zaaranżowane przez jej pierwszego męża, kiedy umierał z powodu urazów zadanych podczas tortur. Ukradziono wtedy z Castillo wiele dzieł sztuki i opróżniono półki z wina. Ale jednego skarbu nie mogli zabrać. Jodie rozejrzała się w niedowierzaniu po zimnym, podziemnym pomieszczeniu. - Tutaj jest coś cennego? Lorenzo potrząsnął głową. - Nie tu. Chodźmy. - Poprowadził ją do małych drzwi, które otwierały się na kolejne schody. - Wiodą do głównego salonu - wyjaśnił. - Do apartamentu Cateriny? - zapytała Jodie niespokojnie. - Caterina zajmuje apartament babki, przylegający do salonu, dlatego używam właśnie tych, a nie głównych schodów. http://www.cel-szczecin.pl lady Rothley. Zdjęła aksamitny kapelusz i zapatrzyła się we własne odbicie w lustrze nad gzymsem kominka. Przyglądała się przepięknym rysom swej twarzy i wysoko upiętym, złotorudym włosom. — Co mówił książę, opowiedz — poprosiła stojąca za nią Tempera. — Kiedy wyjeżdżasz? — W piątek — odpowiedziała lady Rothley. — W piątek? W głosie Tempery brzmiało zdumienie. — Ależ, belle-mère, to znaczy, że mamy tylko trzy dni na przygotowania. — Nieważne. Nawet gdyby to były trzy minuty — odparła
Zuzanna się uśmiechnęła. - Stajesz się cyniczna, Flic. Dziewczyna wyjęła drugi kubek z szafki i wsypała dwie łyżeczki nescafe. - Może pójdę powiedzieć „cześć" twojemu ojczymowi. - Zuzanna wciąż trzymała w ręku paczkę. - Jak sobie życzysz. Sprawdź - Skoczę! - Imogen w białej koszulce z Astrid i w skarpetkach kuliła się w kącie wąskiego balkonu. Z jej ust wydobywał się obłoczek pary. - Nie żartuję, Flic, naprawdę tego chcę! - Nie, wcale nie chcesz - powiedział Matthew. - To ostatnia rzecz, której... - Nie waż się mówić mi, czego chcę, a czego nie! - szlochała Imogen. - On ma rację. - Flic przepchnęła się do przodu i tym razem Matthew jej nie powstrzymywał. - Przynajmniej raz, kurna, ma rację, ty głupia krowo! - Oczywiście, że ma - wtórowała jej Zuzanna. - Proszę, Imo, posłuchaj! - Ale ja już dłużej nie wytrzymam! - Łzy płynęły po jej twarzy. -