wydarzeń, aż wreszcie zaniemówiła.

- Otwórz oczy, Rainie. Spójrz na mnie. Zaufaj mi. Nie skrzywdzę cię. Posłuchała go. Nigdy nie widział podobnych oczu - szarych, zamglonych jak niebo o północy. Pochylił się niżej i nie odrywając od niej wzroku, pocałował ją w policzek. - Mówiłem ci już, jak bardzo podoba mi się twój profil? - zapytał cicho. - Ta uparta szczęka i te zdecydowane kości policzkowe... - Wyglądam jak z obrazu Picassa - powiedziała. - Rainie, jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką znam. - Wreszcie ich usta się odnalazły. Tym razem westchnęła jednoznacznie. Objęła go rękami, a jej biodra zbliżyły się do jego bioder. Miała pełne wargi. Spodobało mu się to już za pierwszym razem, kiedy ją zobaczył. Dziwiła go sprzeczność wyrazu skromnej twarzy z tymi niezaprzeczalnie grzesznymi ustami. Mężczyźni marzą o takich ustach. Mężczyźni płacą pieniędzmi, piszą sonety, zaprzedają dusze za takie usta. Pomyślał, że nie mogła przeżyć trzydziestu dwóch lat, nie uświadamiając sobie swojej zmysłowości. W tym momencie dała mu to do zrozumienia. Poruszała się niecierpliwie. Poczuł delikatne drżenie jej ciała, gdy trzymał ją dłońmi w talii. Uznał to za sygnał zezwalający na skierowanie się ku dołowi. Zaczął całować gładką skórę szyi. Rainie oddychała teraz szybciej. Językiem wyczuwał jej przyśpieszone tętno. http://www.blatygranitowe.org.pl/media/ - Ktoś chciał ją zamordować, ale jednocześnie był aż tak ostrożny? - mruknęła pytająco Rainie. - Nie kupuję tego. Jeśli ktoś postanowił ją zabić, musiał tego dopilnować. Upewnić się, że wszystko poszło po jego myśli. Cholera, ale z nas idioci! Chwyciła szkło powiększające i zanim Amity zdążył zareagować, podbiegła do miejsca dla pasażera. Pociągnęła za pas. Zablokował się idealnie. To oczywiste! Musiał działać! 107 - Ty sukinsynu! -powiedziała Rainie. Amity poświecił, a Rainie zaczęła przyglądać się pasowi przez szkło powiększające. - Jest! Tutaj! W chwili zderzenia samochodu ze słupem telefonicznym pas się napiął i rozciągnął. Widać było wyraźnie, w którym miejscu ciało bezwładnie naparło na pas. - Poznaj pasażera! - krzyknęła triumfalnie Rainie, a po chwili dodała: -

pokoju Quincy’ego. Policjantka Lorraine Conner odjechała do domu. 28 Sobota, 19 maja, 1.44 Podjazd prowadzący do domu Rainie tonął w ciemnościach. Znowu zapomniała zostawić światło na werandzie i teraz przez pomazaną klejem szybę niewiele widziała. Może źle skręci Sprawdź Między nimi stał słup telefoniczny. Nieopodal znajdował się nieduży krzyż z niemalowanego drewna, udekorowany plastikowymi kwiatami, najprawdopodobniej przez wdowę po 01iverze Jenkinsie. Rainie zaparkowała samochód. Wysiadła i przez dłuższą chwilę stała bez ruchu, czując podmuchy wiatru na twarzy. Na drodze panowała cisza, nie było widać żadnych innych pojazdów. Drzewa szeleściły liśćmi. Dźwięk ten przypominał Rainie suchy odgłos obijających się o siebie kości. Do słupa było ponad dwadzieścia metrów. Wystarczająco duża odległość, żeby zatrzymać samochód albo przynajmniej zacząć hamować. Podeszła. Oparła dłoń o słup. Potem przesunęła palcami po paskudnej bliźnie. Surowe drzazgi tej rany wciąż były jaśniejsze niż stara warstwa zewnętrzna. Delikatnie docisnęła odpryski drewna na ich dawne miejsce, jakby ten gest mógł