Nevada podniósł głowę i wpił się z całej siły w jej usta. Ściągnął jej bluzkę przez głowę i sięgnął do zapięcia stanika

szybie wystawowej. Kiedy sie odwróciłem, ju¿ go nie było. - To nic nie znaczy - powiedziała Marla z ulga. - Daj spokój, Nick, teraz ty zachowujesz sie jak paranoik. Wystarczy chyba, ¿e ja cierpie na ostra psychoze. Nick nawet sie nie usmiechnał. - Nie rozumiesz. Wydaje mi sie, ¿e widziałem tego człowieka ju¿ wczesniej - powiedział, wyraznie zaniepokojony. - W szpitalu, kiedy ty byłas jeszcze w spiaczce. Miałem wra¿enie, ¿e jest w nim cos znajomego. Czułem, ¿e powinienem go rozpoznac. -Nick zmru¿ył oczy, przeszukujac wzrokiem oswietlony miejskimi neonami tłum na chodniku. - Tego samego dnia widziałem go te¿ na parkingu pod szpitalem. 357 Odje¿d¿ał czarnym jeepem. Czarnym, a mo¿e ciemnogranatowym. Zało¿e sie, ¿e to ten sam samochód, który widzielismy dzisiaj pod kosciołem. - Sadzisz, ¿e ten ktos pojechał za nami na komisariat? - Marla poczuła, jak małe włoski podniosły jej sie na karku z przera¿enia. Nick scisnał jej dłon i ruszyli przed siebie nadbrze¿em. http://www.bioharmony.pl/media/ o najdziwniejszych porach i jest bardziej skryty ni¿ kiedykolwiek. - A jego firma ma kłopoty finansowe. - Owszem. - Dlaczego pan Cahill mógłby chciec zamordowac ¿one? - Nikt tego nie powiedział - wtraciła sie Marla. - To nie Alex pochylał sie wtedy nad moim łó¿kiem - dodała ostro. Rozpoznałaby jego głos. Ale nie było go w domu, prawda? Trzeba było po niego zadzwonic. Mo¿e wyszeptał swoja grozbe, wyszedł z pokoju i... i co? Wsiadł do jaguara i pojechał na pózne spotkanie. - To nie był Alex. - Mo¿liwe. Ale czy ma¿ ma jakis powód, ¿eby pania zamordowac? Jest pani wysoko ubezpieczona na ¿ycie? Mo¿e

Księżyc stał wysoko na niebie, a chłodna, kwietniowa bryza wiała łagodnie. Shelby zaparkowała swój kabriolet za gąszczem mesquite, na poboczu długiej alei wijącej się przez górzystą okolicę aż do serca ojcowskiego rancza. Gdzieś w oddali zawył kojot i Shelby dostała gęsiej skórki, ale wkładając kluczyki do kieszeni, zignorowała wrażenie, że coś jest nie tak, że w powietrzu jest jakieś elektryczne napięcie. Oczywiście, spotykanie się z Nevada w takich okolicznościach, wbrew woli ojca, musiało wywołać u niej lęk i przyprawiało ją o duże zdenerwowanie. To dlatego czuła się tak nieswojo. Tylko dlatego. Sprawdź szybkie kroki. Coco warkneła ostrzegawczo, ale uspokoiła sie, kiedy Fiona, z twarza tak mocno zaczerwieniona, ¿e prawie nie było na niej widac piegów, wpadła do holu, a potem do salonu. 306 - Przepraszam za spóznienie - powiedziała. - Z małym Jamesem wszystko w porzadku? - Spi - odparła Marla. Dziewczyna bez zwłoki popedziła na góre. Płaszcz przeciwdeszczowy powiewał za nia z szelestem. - Postrzelona dziewczyna - zauwa¿yła Eugenia, spogladajac za Fiona. - Nie wiem, czy jest odpowiednia osoba do opieki nad Jamesem. -Poklepała sie po kieszeni i zmarszczyła brwi. - Nie widzieliscie przypadkiem moich