– Gdybyś raczył sprawdzić pocztę głosową, to byś wiedział, że spędziłem nad tym całą

do których mówi się Bethie? Krew odpłynęła z jego twarzy. Zrobił wielkie oczy i przez moment wy¬ dawał się taki przerażony, że pożałowała tego, co powiedziała. Oboje jedno¬ cześnie skierowali spojrzenia na jego bok, gdzie pod osłoną koszuli znajd¬ wała się całkiem świeża, nie do końca zagojona blizna. - A niech to - westchnął. Bethie poczuła chłód. Noc była gorąca, nieznośnie wilgotna. A mimo pocierała dłonie, żeby się rozgrzać. - To był zły pomysł - powiedział nagle. - Nie... - Tak! - Cholera, nie! - Znowu chwycił jej dłoń. Stanowczo, ale nie do bólu. Nie jestem twoją córką. - Wiem. - Mam pięćdziesiąt dwa lata, Bethie... Elizabeth. Moim ulubionym daniem jest stek, a moim ulubionym drinkiem whisky marki Glenfiddich. Prowadzę własny interes. Lubię szybkie samochody i szybkie łodzie. Poza tym uwielbiam „Playboya", i to nie dla jego artykułów. Czy to wszystko może się kojarzyć z dwudziestotrzyletnią dziewczyną? - Skąd wiesz, ile lat miała Amanda? http://www.bhp-nabudowie.com.pl - Nie wiem dlaczego. Ja i ty to jej jedyna rodzina. Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie chciała być bliżej nas, a nie dalej. Quincy potarł skronie. - Bethie, wiem, że jest ci smutno. Mnie też. - Pierce, mówisz do mnie, jakbym miała pięć lat. - Bardzo się starałem, jeśli o nią chodzi. Wiem, nie zawsze zgadzaliśmy się co do metod wychowawczych, ale oboje kochaliśmy Mandy. Pragnęliśmy dla niej wszystkiego, co najlepsze. Dalibyśmy jej... cały świat, gdyby to było możliwe. A ona się upiła, wsiadła za kółko i zabiła dwie osoby. Kocham ją. Tęsknię za nią. Ale czasami... Czasami jestem na nią tak bardzo zły! Znowu pomyślał o telefonie Sancheza, o tym, jak dłonie zacisnęły się mu w pięści, a całe ciało zesztywniało. Uświadomił sobie, że wciąż jest zły. Był wściekły. Wściekłość tkwiła w nim tak głęboko, że powrót do normalności

łatwo, ale już czas. Nagle coś przyciągnęło jej uwagę. Zza odległego rogu wyjechał czerwony kabriolet na nowojorskiej rejestracji i zbliżał się w zawrotnym tempie. - Na litość boską, co to jest?! - spytała, kiedy Tristan zatrzymał się z piskiem opon i z szerokim uśmiechem przeczesał włosy dłonią. - Oto pani powóz. Sprawdź każdy szczegół jej twarzy, spojrzenie, zdecydowany kształt warg, wyraźnie uniesioną brodę, jakby była już przygotowana do kłótni. Nie czas na to - pomyślał. Carl Mitz mógł zadzwonić w każdej chwili. Świat mógł się skończyć. Tak bardzo pragnął jej dotknąć, że paliły go końce palców. Ona rzuciła mu wyzwanie. Popychała go. A przede wszystkim sprawiła... że śnił o białym piasku, chociaż od dawna nie robił nic innego, jak tylko analizował ludzkość, po drodze poświęcając samego siebie. - Nie chcę cię skrzywdzić - wyszeptał. - Zdarzają się różne złe rzeczy. Kiedyś wyjaśnił mi to ktoś, kogo szanuję. Nie jesteśmy w stanie powstrzymać całego zła tego świata. Ale może warto spróbować cieszyć się tym, co dobre...? - Gdybym cię stracił... - Żyłbyś dalej - powiedziała śmiało. - Ja też. Jesteśmy ludźmi pragmatycznymi.