Z jego gardła wydobył się ryk wściekłości. Rozejrzał się, szukając

nie poznałbym pewnie Kelsey jako dziecka. Wtedy, kto wie? Może pozwoliłaby sobie teraz postawić w barze drinka. Może pozwoliłaby na więcej. Przypominał sobie spojrzenie, jakim obrzuciła dom. Zupełnie jakby to był jakiś chlew. Jakby gospodarz był gorszy od świni. Gorszy od tego karalucha, którego rozgniótł w lodówce. Wzruszył ramionami. Coś podobnego! To paskudztwo siedziało sobie w lodówce. Może dlatego tak łatwo było je zabić, że zdążyło przemarznąć. Zajrzał do łazienki. Może powinienem wynająć sprzątaczkę? - pomyślał. Oczywiście musiałby to być ktoś, kto nie boi się karaluchów. Wyszedł z łazienki. Chciał już wyjść, ale znowu zatrzymał się i rozejrzał po wnętrzu. Kolejny raz przeklął w duchu Sheilę, myśląc o tym, jak Kelsey Cunningham potraktowała jego dom. Pieprzyć obie. Pieprzyć ich wszystkich. Wszyscy w końcu wiedzieli, że Sheila znikała, gdy tylko miała na to ochotę. http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ mgła. - Nie! - Jessica odwróciła się gwałtownie, trzymając w ręku zaostrzony kołek. Nie widziała wroga, lecz głos z całą pewnością nie należał do Władcy. Ktoś z całej siły uderzył ją w rękę, kołek przeleciał przez cały pokój i uderzył o ścianę przy drzwiach, lecz Jessica umiała walczyć, odczekała więc ułamek sekundy, wyskoczyła w powietrze i potężnym kopnięciem posłała tamtego o dobrych kilka metrów do tyłu. Z dołu ponownie dobiegł krzyk. Podbiegła do drzwi, otworzyła je, chwyciła leżący na podłodze kołek i pomknęła korytarzem, a potem pokonała schody jednym ślizgiem w powietrzu. Wylądowała miękko na ugiętych nogach, gotowa do wymierzenia ciosu. Tuż przed nią straszliwie chuda kobieta w obcisłej

- Dziękuję za zaproszenie - rzekł konwersacyjnym tonem. Oszołomiona i przerażona Stacey wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, nie pojmując, o czym on mówił. Kto z pozostałych zaprosił go do tego domu? Kto?! - Przyszedłem po moją własność. Zabrać mi te śmieci, którymi ją otoczyliście. Sprawdź mówisz? - O striptizerkach. Ofiarach krawaciarza. Jorge pokręcił głową. - Pomyłka. Jestem winny, ale nie tego. Dane przez chwilę milczał. - Ktoś widział, jak wrzucasz coś do oceanu, Jorge. Chciałbym wiedzieć, co to było. - Nigdy nikogo nie zamordowałem - powtórzył Jorge. Dane nie patrzył na niego. - Dziewczyna z klubu, w którym pracowała Cherie Mardsen, widziała cię tam. Wielokrotnie. Także tej nocy, gdy zniknęła Cherie. Jest tego tak