Nie można już było unikać prezentacji.

ośmioletnią dziewczynkę siedzącą po turecku na łóżku i pogrążoną w lekturze. Lizzie uniosła głowę na widok niani, lecz tylko zmarszczyła R S czoło, okazując swoje niezadowolenie, i z powrotem zajęła się czytaniem. Willow nie zamierzała się tak łatwo poddawać. - Co czytasz? - spytała przyjaźnie. - Książkę - padła odpowiedź. - To widzę. - Willow zauważyła na podłodze podarty papier do pakowania. - Dostałaś ją w prezencie od cioci? - Przepraszam. - Lizzie podniosła się i trzymając wysoko uniesioną głowę, ruszyła w stronę drzwi. - Teraz muszę pójść do łazienki. Wychodząc z pokoju, zatrzasnęła za sobą z całej siły drzwi. Hałas obudził młodsze rodzeństwo. Nie minęło pięć sekund, a Willow usłyszała płacz Mikeya i krzyki Amy. Kolejne urocze popołudnie, pomyślała nie bez ironii. Czy kiedykolwiek uda jej się zdobyć sympatię Lizzie? Scott wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Dzieci http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ - Nawet nie napisano „nieodżałowany” - zauważyła Clemency. - Najwyraźniej to przed tym młodzieńcem ostrzegała cię pokojówka - odparła pani Stoneham i usiadła w ławce. - Chyba tak. Dziewczyna ledwie mogła w to uwierzyć. To nie Lysander, powtarzała w myślach. To nie on przegrał fortunę w karty i przepuścił całą ojcowiznę, nie on był znany ze swego okrucieństwa. To nie Lysander! Przeszyło ją uczucie radości. Mężczyzna, który tamtego dnia tak delikatnie ją pocałował, nie jest rozpustnym hulaką. Jakże się myliła... - Och... przepraszam, kuzynko Anne. O czym mówiłaś? - Zapytałam, czy odmówiłabyś spotkania z markizem, znając prawdę? - Ja... sama nie wiem. - Clemency przyłożyła dłonie do rozpalonych policzków. Jak postąpiłaby wiedząc, że to Lysander przyjdzie na Russell Square? - Za późno, żeby to roztrząsać - odparła w końcu. - On... pewnie poczuł się wielce urażony, gdy nie zgodziłam się na spotkanie. A zresztą wątpię, żeby był mną naprawdę zainteresowany. - Spróbowała uporządkować myśli. - Muszę mądrze rozegrać tę partię. 5 Spośród trzech młodych mężczyzn w towarzystwie aż dwóch uznało nieobecność panny Stoneham w niedzielne popołudnie za niemiłe zrządzenie losu - świat stał się przez to pusty i zdecydowanie mało ciekawy. Giles snuł się bez zapału między ruinami klasztoru, zauważając, że atmosfera tego miejsca doskonale oddaje jego ponury nastrój. Potem, z przyczyn bardziej prozaicznych, przyjął zaproszenie Diany i Arabelli na spacer po lesie - jeśli nie ma tu obiektu jego westchnień, może z dwojga złego towarzyszyć dziew¬czętom. Mark także zauważył, że popołudnie dziwnie mu się dłuży. Nie wypadało w niedzielę ani polować, ani łowić ryb, a przecież nie dołączy do Adeli, by czytać razem z nią modlitewnik! Oriana i Lysander zapewne bawili się świetnie w swoim towarzystwie, więc nie chciał im przeszkadzać.

- UwaŜasz, Ŝe za często się kochamy? - Nie, Ŝartowałam - odparła z uśmiechem, a gdy Mark wciąŜ na nią patrzył, jakby nie wierzył w to, co powiedziała - Słowo honoru, Mark, naprawdę Ŝartowałam. Pragnę cię tak mocno jak ty mnie i zawsze jestem gotowa kochać się z tobą. Dlaczego mi nie wierzysz? Westchnął i spojrzał jej głęboko w oczy. Sprawdź bardzo by chciał się dowiedzieć, co ona o tym myśli. Bo przecieŜ groziło mu, Ŝe straci najlepszą na świecie asystentkę. Robił, co mógł, by nie zwracać na nią uwagi. Po powrocie do Royal umawiał się z paroma dziewczynami, ale z Ŝadną nie doznawał takich emocji jak z Alli. Zatrudniał róŜne niańki do małej, lecz poza nimi, panią Sanders i dekoratorką wnętrz Ŝadna kobieta nie przekroczyła progu jego domu. Gałęzie krzaków, napierające nań, wyrwały go z zamyślenia. Alli przysunęła się do niego - dotknęli się ramionami. Drgnął jak raŜony prądem. JuŜ samo przebywanie w jej pobliŜu naraŜało go na męki. Jak ona mogła myśleć, Ŝe coś z nią jest nie tak? - zapytywał się w duchu. Wprawdzie on mógł uznać, Ŝe ona nie jest specjalistką od całowania, Ŝe nie zaleŜy jej na jego odczuciach, doszedł jednak do wniosku, Ŝe ten jej brak doświadczenia i świeŜość uczuć są wręcz wzruszające. Niewiele jest na świecie dwudziestopięciolatek, które nie