- Zadzwoń do biura usług towarzyskich. Uwierz

- Z nianiami chyba lepiej nie zadzierać. 8 Laura wchodzi do domu, cicho zamyka za sobą drzwi i starając się nie robić hałasu, idzie do swojego pokoju. Nie chce budzić mamy, bo ojcem, który ma tak twardy sen, że nie obudziłoby go trzęsienie ziemi, nie trzeba się przejmować. - Nie musisz się tak skradać! - woła z kuchni matka. - Nie śpię! Laura jest w świetnym humorze i cieszy się, że mama jeszcze się nie położyła. Choć dawno minęła północ, jest tak ożywiona, że wcale jej się nie chce spać. Ma ochotę pogadać, a należy do tych - chyba nielicznych - córek, mających to szczęście, że potrafią, a w dodatku lubią, rozmawiać z matkami. Idzie więc do kuchni, która w ich małym domu pełni również rolę jadalni oraz gabinetu mamy. Matka odrywa wzrok od ekranu laptopa i uśmiecha się do Laury. - Opowiadaj, jak było - prosi. - Pytasz o małą Greenwoodównę czy o imprezę u Evy? - O wszystko. Laura siada naprzeciwko mamy i chaotycznie opowiada o rozpuszczonej Grace, najokropniejszym, ale również najładniejszym i najbystrzejszym dzieciaku, jakim dotychczas się opiekowała, a do tego obdarzonym przez naturę podbiciem, którego mogłaby mu pozazdrościć każda tancerka, o „suce” i rozsypanych puzzlach. Z dumą pokazuje matce czek. Mówi o wyniosłej pani Greenwood, pomijając to, że była ubrana tak jak mama wtedy, gdy wybierali się na rejs „Annabellą”. W ich trzyosobowej rodzinie matce najtrudniej było się dostosować do nowych warunków. Laura podejrzewa, że mama wciąż sobie z tym nie radzi, woli więc nie wspominać o czymś, co ma związek z dawnym życiem. Potem opowiada o urodzinowej imprezie u Evy Ripley, o tym, że bawiła się na niej lepiej niż na jakimkolwiek przyjęciu u znajomych ze starej szkoły, o Seanie O'Nealu, który ją wyraźnie podrywał. Wzmianka o nim zaciekawia mamę na tyle, że przerywa córce i pyta: - Co to za jeden, ten Sean? Podoba ci się? Laura zastanawia się. Na tyle długo, że matka odpowiada sobie sama: - Nie tak jak... Nie kończy. Dziewczyna domyśla się dlaczego. Mama pewnie sądzi, że ona wciąż cierpi z powodu Chrisa. Chris Connelly... Jak dawno już o nim nie myślała... A przecież kiedyś - rok temu, pół roku temu, przed czterema, trzema miesiącami - była pewna, że nie potrafi zasypiać, budzić się, jeść, chodzić, brać prysznica, myć zębów, stawać w pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej i piątej pozycji baletowej, wykonywać grand plie, arabesque czy attitude, nie myśląc o Seanie. Wtedy wydawało jej się, że gdyby przestała o nim myśleć, przestałaby oddychać. Dzisiaj przypomniała go sobie, kiedy przejeżdżała obok jego domu, ale poza tym nie pamięta, kiedy po raz ostatni wymówiła w myślach jego imię. A oczy mamy zdradzają poczucie winy, że o nim wspomniała. - Mamo, Chris to już przeszłość. Matka patrzy, nie wierząc w jej słowa. - Naprawdę - zapewnia ją Laura. - Wiesz, w całej tej historii z bankructwem firmy taty jedno na pewno jest pozytywne. Dzięki temu mogliśmy się przekonać, kto naprawdę był naszym przyjacielem. - No, tak - przyznaje matka. - Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. - A Chris nim nie był. Kiedyś był jej chłopakiem, ale krótko po tym, jak zmieniła szkołę i wyprowadziła się z dawnego domu, nagle przestał mieć dla niej czas, a kilka tygodni później dowiedziała się od Patricii, że zaczął się spotykać z Donną Blackwood. - Przepraszam, że o nim wspomniałam - mówi matka. - Nic się nie stało. Mnie to już naprawdę nie boli. - Laura uśmiecha się. - A co do Seana... Jest fajny, miły. Lubię go, pewnie mogłabym się z nim zaprzyjaźnić, ale nic poza tym. - Wiesz, przyjaźń to niezły początek dla czegoś więcej. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl mansardowymi oknami stała ława z tapicerskim siedziskiem, bardzo efektowna dzięki haftowanym poduszkom. Po lewej stronie pokoju było wejście do ogromnej garderoby oraz łazienki, dzięki Bogu nowoczesnej, z największą wanną, jaką Laura kiedykolwiek widziała. Rzuciła walizeczkę i torebkę na łóżko, przeszła przez hol i weszła do pokoju Kelly. Stanęła znowu jak wmurowana. A niech to! Najwyraźniej dla Richarda Blackthorne'a pieniądze nie stanowiły problemu. Pokój był jak ze snu, jak różowo-zielone marzenie. Był tu wiktoriański domek dla lalek, mnóstwo nowych zabawek oraz ustawione w kącie łóżko z przejrzystą zasłonką ściągniętą strojną satynową wstążką nad bogato rzeźbionym zagłówkiem. Natychmiast przyszła Laurze do głowy bajka o księżniczce na

nie było rodziny stać. Proste przyjemności prostego życia - tak zawsze powtarzał jej dziadek. Na myśl o nim od razu poprawił się jej nastrój. Odetchnęła głęboko chłodnym, morskim powietrzem. Świeciło słońce, było nadal ciepło. Myślała o tym, że tę wyspę często nawiedzają huragany, często pada, a wtedy całe niebo przesłaniają Sprawdź Potem przeniósł wzrok na Laurę. Stała oparta plecami o samochód, ze skrzyżowanymi na piersiach rękami. Jej spojrzenie głośno krzyczało, że to on powinien się teraz bawić ze swoją córką. Było też w nim pytanie: jak może oprzeć się tej dziewczynce? Czy Laura nie rozumie, że on chciałby być na dole z Kelly? Że chciałby złagodzić jej cierpienie? Że trzymanie się od niej z daleka było dużo trudniejsze dla niego niż dla dziecka? Dewey wszedł do środka z bagażami, a Laura mówiła coś do dziecka. Gdy Kelly wzięła Laurę za rękę, miał ochotę załomotać w okno i zapłakać. Tam powinien być on! Kelly jest jego dzieckiem. Jego! Kelly zjadła lunch, a potem poszły na górę, do jej pokoju.