Stypendium, matura w dobrym liceum - to była szansa, paszport, który miał zapewnić w przyszłości lepsze życie.

- Och, nie. Lucien powiedział, że nie chce, żeby się tu kręciły. Mieszkały na dole, tam, gdzie pan Mullins, Wimbole i inni służący. Ich pokoiki są całkiem ładne, ale za małe, żeby zmieściła się w nich porządna szafa. I Szekspirowi byłoby tam gorzej. - Pogłaskała teriera śpiącego na poduszce. - Chyba tak. W posiadłości Welkinsów przydzielono jej służbówkę, natomiast w innych wiejskich rezydencjach dostawała większe lub mniejsze kwatery, zależnie od rozmiarów domu. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że w pałacu Kilcairna mieszka w nadzwyczajnych warunkach. Nie mogła teraz uwierzyć, że była taka naiwna. Zastanawiała się przez chwilę, co sobie o niej myślą inni pracownicy hrabiego i co mówią w swoim gronie. - Dobrze się czujesz? - zapytała Rose. Drgnęła. - Tak. - Całe szczęście, bo chyba bym zemdlała, gdybym musiała iść do Howardów bez ciebie. Alexandra usiadła obok niej. - Nie bój się, Rosę. Lord Kilcairn twierdzi, że to będzie skromne przyjęcie. Poza tym nikt się nie zdziwi, że jesteś trochę zdenerwowana. Jeśli znajdziesz się w kłopotliwej sytuacji, zerknij na mnie. Będę blisko i razem doskonale sobie poradzimy. Nie wyraziła na glos swoich obaw co do jednej bardzo ważnej kwestii: pani Fiony http://www.artproduction.com.pl/media/ dostrzegła jej niepokój. - Tak, Rose. Jesteś gotowa? - Mais qui. - Mogliby pomyśleć o otwarciu okna - burknęła pani Delacroix, energicznie machając wachlarzem z kości słoniowej. - Zaraz się tu udusimy. - Najlepiej oszczędzać powietrze, nie mówiąc za dużo, ciociu Fiono - powiedział cicho Lucien. - Jak śmiesz! Alexandra cieszyła się w duchu, że hrabia poprzestaje na dogryzaniu ciotce. Sama nie czuła się na siłach, żeby znosić jego zaczepki. Od poprzedniego ranka prawie jej nie dostrzegał, ale wiedziała, że przez cały czas uważnie ją obserwuje. Trzymając się z tylu, jak przystało guwernantce, uniknęła bezpośredniego powitania z lordem i lady Hargrove. Odetchnęła z ulgą, kiedy ruszyli do salonu. W progu stanęła jak

- Nie zdawałam sobie sprawy, że pan również jej ulega. Na pewno słyszał plotki, bo inaczej nie kłopotałby się dodawaniem jej otuchy. Po prawdzie, był chyba jedynym arystokratą w Londynie o reputacji gorszej niż jej własna. - Sam jestem zaskoczony. - Niech pan będzie ostrożny, milordzie. Niebezpiecznie pan łagodnieje. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo podszedł do nich wysoki, jasnowłosy dżentelmen. Sprawdź Bryce pomyślał, iż otacza ją jakaś niewidzialna warstwa ochronna, przez którą nie potrafił się przebić. Postanowił, że będzie ją uważnie obserwował przez najbliższe dni. Świadomość, iż Klara będzie spala tak blisko, przejęła go dreszczem. - Mam dużo do zrobienia - zawołał. - W domu pracuję w bibliotece. - Świetnie. Ale pewnie będziesz chciał się przebrać. Rzucił okiem na siebie i jęknął na widok resztek jedzenia przyklejonych do ubrania. Pomachał Karolinie, która była najwyraźniej zadowolona z nowej opiekunki. Uznał, że warto zrobić wszystko, by dziewczynka zawsze tak się uśmiechała. Nie mógł zaprzeczyć, iż pragnął kolejnej szalonej nocy z Klarą. Nie wiedział, jak z nią wytrzyma pod jednym dachem. Klara wykąpała dziecko, wytarta i posmarowała oliwką. Gdy przebierała je, niemal zasypiało. Kiedy usiadła na bujanym fotelu i przytuliła Karolinę do piersi, poczuła, że jej także opadają powieki. Od dawna nie czuła się tak spokojnie i bezpiecznie. Pomyślała o swoich braciach i ich dzieciach. Od lat nie widziała bratanków. Teraz musieli już chodzić do szkoły. Potem powędrowała myślą ku siostrze. Cassie skończyła chyba college i zapewne robiła coś, co nie miało nic wspólnego z jej ekonomicznym wykształceniem. Klara bardzo za nimi tęskniła, choć starała się o tym nie myśleć. Dawne uczucia nie powinny przeszkadzać w karierze. Przypomniała sobie Marka i wszystkie problemy z nim związane, a potem wróciła myślą ku Bryce'owi. Spojrzała na jego córeczkę, podniosła się i położyła ją do łóżeczka. Mała na chwilę otworzyła oczka i spojrzała na nią z taką ufnością, że Klara przysięgła sobie, iż nigdy nie narazi jej na żadne niebezpieczeństwo. Uznała, że to, co robi teraz, jest dużo ważniejsze niż praca dla CIA. Pomyślała, że Karolina wiele straciła wraz ze śmiercią matki. Bryce musi zastąpić jej oboje rodziców. Klara bardzo za tęskniła za własnymi rodzicami. Nawet nie była na ich pogrzebie, bo sprawy służbowe zatrzymały ją gdzieś w Azji. Przez lata straciła kontakt z rodziną. Skoro ojciec i matka odeszli, zdecydowała dla dobra kariery nie podtrzymywać więzi z braćmi ani z siostrą. Teraz jednak odczuła silną tęsknotę za domem. Spojrzała na dziecko w łóżeczku i pomyślała, że to pierwsza istota, która naprawdę jej potrzebuje. Bryce stał w drzwiach i przyglądał się im obu. Próbował nie koncentrować się na urodzie Klary, gdy ta z czułością kołysała do snu jego córeczkę. Przez moment pomyślał o zmarłej żonie. Czy Diana zaaprobowałaby taką nianię? Pewnie nie, gdyby wiedziała, że spędził z nią noc. Nigdy jej o tym nie powiedział. Rozmawiali tylko o tym, co on uznał za konieczne. To rodziło dodatkowe problemy, bo Diana była niezwykle zaborcza. Pragnęła, by porzucił pracę w tajnych służbach i całkowicie poświęcił się rodzinie. Ich małżeństwo trwało miesiąc, gdy się na to zdecydował, choć jego decyzja wcale nie poprawiła sytuacji. Teraz wszystkie myśli poświęcał córeczce. - Jest taka piękna - usłyszał głos Klary. - Dziękuję - odparł, obserwując wyraz czułości na jej twarzy. - Jak długo sam się nią opiekujesz? - Od momentu narodzin.