pistolet, został znaleziony na terenie twojej posiadłości, ma twoje odciski palców i już dowiedziono, że to z niego

- Na razie chyba nie najlepiej mi idzie z rodzinamrukneła, podnoszac kołnierz płaszcza. Ruszyli chodnikiem do samochodu. - Mo¿e pózniej bedzie lepiej - powiedział Nick bez przekonania. Wsiedli do furgonetki i wyjechali z parkingu. Pote¿ne drapacze chmur rzucały cien na ulice miasta i spieszacych chodnikami pieszych. Ryksze i rowery wyprzedzały sunace powoli samochody. Gdzies, kilka przecznic dalej, wyła syrena. - Czy Alex powiedział ci, gdzie wczoraj pojechał? - spytał Nick. - Nie widziałam sie z nim dzisiaj. Nawet nie jestem pewna, czy wrócił do domu - przyznała Marla. - Carmen powiedziała mi, ¿e miał dzis rano jakies spotkanie. - To nie była jego pierwsza nocna eskapada. - Nick spojrzał na znaki i skrecił w lewo. - Tamtej nocy, kiedy zabrał cie do domu po wizycie u doktora Robertsona, te¿ gdzies pojechał. Nie wspomniał ci o tym? - Nie - powiedziała Marla, zaciskajac palce na podłokietniku. Czuła nerwowe łaskotanie w ¿oładku. - To, co http://www.apcs.pl/media/ - Co to jest? - spytała Marla, odsuwajac sie od drzwi pokoju Nicka. - Acetaminophen. - Tylenol? - Tak. - Cos jeszcze? - Tak, kodeine. - A co brałam przedtem? - spytała Marla, podchodzac do niego. -Co przepisał mi doktor Robertson wtedy w szpitalu? - Halcion. - Co to jest? - Triazolam. Łagodny srodek uspokajajacy. - Swietnie. - Czy naprawde go potrzebowała? - Posłuchaj,

- Zamorduje? - powtórzyła zdumiona. Nie, nie da sie zwariowac. Nie wezmie udziału w ¿adnej melodramatycznej paranoi. Rozwa¿ała wprawdzie mo¿liwosc, ¿e ktos usiłuje pozbawic ja ¿ycia, ale w koncu zawsze odrzucała ten pomysł. Uwa¿ała, ¿e strach podsuwa jej takie mysli. Teraz, kiedy usłyszała to od kogos innego, poczuła nagle, ¿e to mo¿e sie Sprawdź szczyt wszystkiego? Zasmiał sie i wyciagnał paczke papierosów z wewnetrznej kieszeni kurtki. - Za to chyba mi płacisz, nie? Bo jestem popieprzony. A tak¿e dlatego, ¿e i ja mam cos na ciebie, mój przyjacielu. - Wyjasnijmy sobie jedno, dobrze? Nie jestesmy przyjaciółmi. Nigdy nimi nie bylismy i nie bedziemy. To tylko... interesy. Wło¿ył papierosa do ust. - Wiec wiezy krwi ju¿ sie nie licza? - Bzdura. Obaj to wiemy. Teraz czekaj, a¿ sie z toba skontaktuje. Wtedy zrobisz, co do ciebie nale¿y, a ja ci za to zapłace. - Lepiej, ¿ebys to zrobił. Bo jesli nie zobacze pieniedzy,