A może wciąż był pomocnikiem Richarda? Pomyślała o tym, co wczoraj powiedział

– Innej kobiety już nie ujrzę... – Odsunął ręce od twarzy i Polina Andriejewna zobaczyła, że oczy starca Izraela są mokre od łez. – Pan mnie wypróbował i przebaczył mi, od tego właśnie jest Panem Bogiem. A ja wobec was, sióstr moich, ciężko winien jestem. Jak ja będę świat opuszczać bez kobiety wybaczenia? Wszystkich moich obrzydliwych postępków ci nie opowiem, za długo by to trwało. Tylko tę historię, o której już wspominałem. Ona to najbardziej mi na sercu ciąży. Od niej przejrzenie się moje zaczęło. Wysłuchaj i powiedz tylko, czy może mi kobieca dusza wybaczyć. Mnie i to wystarczy... Spowiedź pogromcy serc I zaczął opowiadać. Historia jest jedna, lecz kobiety były dwie. Pierwsza jeszcze całkiem dziewczynka. Szczuplutka, krucha, ledwie do łokcia mi sięgała. No, tam u nich takie to nie rzadkość. Dobiegała wówczas końca moja podróż dookoła świata, która cztery lata mi zajęła. Zacząłem od Europy, a kończyłem na krańcu świata, w Japonii. Napatrzyłem się. Nie powiem „wszystkiego i różnego”, tylko raczej „wszystkich i różnych”, tak będzie dokładniej. W Nagasaki, a potem w Jokohamie, widziałem tamtejsze gejsze i dżoro (to ichnie nierządnice). A kiedy już zebrałem się do dalszej drogi, niczym się w Japonii nie zainteresowawszy, zobaczyłem w domu pewnego urzędnika jego młodszą córkę. I ona tak mi się przypatrywała swoimi wąziutkimi oczkami, niczym gorylowi jakiemuś człekopodobnemu, aż zagrała we mnie moja zwykła skłonność do hazardu. A, myślę sobie, będzie ciekawie. Coś takiego chyba jeszcze nigdy mi się nie trafiło. http://www.annakmita.pl/media/ Ale Polina Andriejewna nie rozpaczała długo. Buchnęła na kolana (bryzgi poleciały na wszystkie strony) i zaczęła macać po podłodze. Jest łom! Leżał tam, gdzie go rzucił Jonasz. Znów się wyprostowała, wzięła zamach i – łups w pokrywę, ile sił. Żelazo wyłamało zbutwiałą klapę na wskroś. Jeszcze kilka uderzeń i zasuwa wyskoczyła z obejmy. Więźniarka otworzyła drzwiczki i zobaczyła nad sobą przedświtowe niebo. Powietrze było nieprzyjemne, wilgotne, ale pachniało życiem. Wczepiwszy się palcami w skraj otworu, Polina Andriejewna podciągnęła się, oparła o brzeg jednym łokciem, potem drugim – nie było to zbyt trudne dla nauczycielki gimnastyki. Kiedy już siedziała na pokładzie, spojrzała w dziurę. Kołysała się tam czarna, martwa woda, podnosząca się wciąż szybciej i szybciej – zapewne wyrwy rozszerzyły się pod jej naporem. A co to za plamka na powierzchni?

Wróciła za biurko i ciężko opadła na krzesło. Chwilę później z satysfakcją usłyszała, jak Sanders na dole wściekle wali drzwiami. Ale nie poprawiło jej to nastroju. Wojna z detektywem zaczynała ją już męczyć. I niepokoić. Ten gnojek miał trochę racji: wczoraj spieprzyła sprawę. Wykonała zadanie najlepiej jak potrafiła, jednak dla organów sprawiedliwości nie miało to żadnego znaczenia. Schwytała podejrzanego, ale zniszczyła dowody. Wkrótce władze uznają, że Rainie nadaje się Sprawdź sprowokowała ten pocałunek, ale i tak ją zaszokował. Poczuła chłodne, mocne wargi. I smak chmielu, łagodny, złocisty. Zachłannie otworzyła usta. Wsunął w nie język i właśnie wtedy pomimo jej najlepszych chęci ożyły stare strachy. Wbiła paznokcie w dłonie. Robiła, co mogła, żeby nie stracić kontroli nad umysłem. Żółte łąki. Leniwe strumienie. Przez lata opanowała tyle technik. Oby było jak najprościej. Jak najszybciej. Nie wolno wpaść w panikę. Nikt się nie dowie. Poczuła na policzku palce Quincy’ego. Łaskotały ją, a ich szorstki dotyk wywołał nieoczekiwaną falę ciepła w żołądku. Zamarła, trochę przestraszona. Szeptał coś, wtulony w jej włosy. Pozwoliła głowie opaść do tyłu. Odsłoniła szyję. Ciepły oddech musnął jej obojczyk. Zejdzie niżej, pomyślała. Trzeba pamiętać, żeby jęknąć. Żółte łąki i leniwe strumienie. Czuła jego wargi, pewne i doświadczone. Ale wiedziała, że mroczna otchłań czai się tuż-tuż. Żółte łąki, leniwe strumienie. Dotknie jej piersi. Ona zadrży i wygnie się. Miejmy to za sobą.